Nessa mówiąca o zaprzestaniu zabijania. |
♕ Rodzina Archerson ♕ Astavia ♕
Słyszałeś o Archersonach?
Czym są Archersonowie? Nawet nie zadawajcie sobie trudu, żeby pytać się, kim są. Przecież potwór nie zasługuje na miano osoby. Jednak tak, byli kiedyś ludźmi. Urodzonymi u schyłku ciemności panującej nad światem. To tylko legenda, stworzona przez plotki. Kilka setek, a może nawet tysięcy lat temu w małej wiosce żyła rodzina. Na pozór normalna. Tylko na pozór. Matka Elize była czarownicą. Ojciec Archer był człowiekiem, nic nieznaczącym wojownikiem. Wkrótce urodziły im się dzieci Axton (który nie do końca był dzieckiem Archera), Lorelai, bliźniaki Nessa i Latimer oraz najmłodsza córka Arden. Jednak to był i jest magiczny świat, wszystko jest tu tylko na pozór normalne. Dzieci nie odziedziczyły magicznego talentu matki oprócz najmłodszej Arden. Były wystawione na duże niebezpieczeństwo ze strony innych mieszkańców wioski, którzy podczas pełni zmieniali się w krwiożercze bestie zwane wilkołakami. Kiedy tylko dzieci wyrosły, stała się tragedia. Najmłodsza Arden rzuciła czar, zwany czarem serpenta. Przywoływał on demona, który w postaci węża opętywał ludzi, żeby ci mordowali się nawzajem. Żywił on się bowiem śmiercią. Nikt nie wiedział, dlaczego Arden to zrobiła, nikt nie wiedział, jak dostała się do księgi zaklęć matki. Do tej pory w uszach rodzeństwa huczą słowa ich ojca "każde zaklęcie można przerwać, kiedy czarownica umrze". Pomyślicie sobie, że nie zrobił tego, co? Niestety. Zabił własne dziecko. Jednak nie wszystko poszło tak, jak mówił. Czarna magia to inna sprawa, demony zakotwiczają się w światach, żywiąc się właśnie chaosem, śmiercią i mrokiem. Serpenta zakotwiczył się tu na dobre. Wilkołaki w postaci ludzi byli groźni, a co dopiero podczas pełni, która nadeszła zbyt szybko. Archer nie przeżył, a dzieci zostały ciężko ranne. Matka, chcąc, żeby jej potomstwo przeżyło, zawarła dosłownie pakt z diabłem. On dał jej dzieciom niemal zatrzymany proces starzenia się i specjalne zdolności, a one w zamian miały zabijać dla niego ludzi i zgarniać tym samym ich dusze do piekła. Axton wściekł się, nie umiał on panować nad emocjami. Zabił swoją matkę podczas furii, a rodzeństwu powiedział, że zabił ją demon. Wkrótce wilkołaki pozabijały siebie nawzajem, ale demon nie miał już czym się żywić, bo nawet rodzeństwo Archerson wyjechało z wioski. Demon wciąż krąży gdzieś po świecie, szukając śmierci. Co trzyma tę rodzinę jeszcze razem? Przyrzeczenie. Na zawsze i na wieczność razem. Nessa Archerson, 22 lata
❝Wy jesteście potworami, ja nie zabijam. Wystarczy, że wy to robicie, a ja nie obracam się w proch. ❞
Oj słodziutka Nessa, pomimo lat nadal wieje od niej dziewczęcą naiwnością. Delikatna, gdyby nie ten cały pakt, najpewniej by muchy nie skrzywdziła. Łatwo się zakochuje. Cały czas coś podśpiewuje pod nosem, lubi wędrować (tylko bez swojego rodzeństwa, ale zawsze chętnie się zgadza, kiedy to proponują). Wymiotuje od razu na widok krwi. Poszukuje nadal swojej wielkiej miłości, bo cóż... jej wybrankowie źle kończyli, a do wszystkiego przyczyniał się Axton. Kocha naturę, więc chyba stąd jej moc. Umie ona porozumiewać się z naturą. Czyli roślinami, zwierzętami. Nie jest to przydatny dar, ale Nessie bardzo on pasuje, bo nie jest związany z mordowaniem.
Lorelai Archerson, 23 lata
❝Och, nie bierz mnie za panienkę niskich lotów. Celuję najwyżej, jak umiem.❞
Lore od pierwszego zerknięcia na nią kątem oka, sprawia wrażenie pewnej siebie kobiety. Tak jest. Czasem może jest zbyt pewna siebie, przesadza z wieloma rzeczami. Przebiegła, zawsze przemierza ulice z szelmowskim uśmiechem. Z ochotą wypełnia ich treść umowy z diabłem. Od tej strony przypomina swojego brata, Axtona. Jest zagubiona w tym wszystkim, choć tego w żaden sposób nie okazuje. Wielokrotnie zdarzało jej się płakać, jednak teraz nie może wydusić z siebie ani jednej łzy. Moce, które "dostała" ją taką uczyniły. Umie ona władać cieniami, sprawiać nimi ból. Zatraca się powoli, czując jak mrok ją pochłania. Nieraz Nessa widziała u swojej siostry czarne oczy, podobne do tych, jakie mieli ludzie opętani przez demona serpenta. Nie przyznaje się do tego, ale czasem budzi się łóżku cała umazana krwią. Można powiedzieć, że w jej ciele mieszkają dwie osoby, a żadna z nich nie wie, co robi druga.
Axton Archerson, 24 lata
❝Ta rodzina to przekleństwo. Śmierć, mrok, krew i jeszcze raz śmierć.❞Rodzina określa go mianem mądrego psychopaty. Szalony, chytry i cwany. Nie panuje nad emocjami, często wpada w furię, dzięki której szatanowi przybywa kilka duszyczek do kolekcji. Zrobi wszystko, żeby tylko przeżyć lub osiągnąć swój cel. Nie toleruje nieposłuszeństwa, jest władczym typem. Diabeł dał mu dar zauroczenia innych - zmuszania ludzi do wykonywania jego rozkazów poprzez kontakt wzrokowy.
Latimer Archerson, 22 lata
❝To głupota, to całe rodzinnow... rodzino... oj, ta cała rodzina to najgorszy pomysł, na jaki wpadła nasza matka.❞Chyba jedyny członek tej rodziny, który chciałby wszystkich spakować do kufra i wyrzucić do morza, skazując przy tym na wieczną udrękę. Nudziarze z nich i tyle, a Latimer nie lubi nudziarzy. Jeszcze kiedy żyła Arden, miał z kim psocić, ale teraz? Jakoś psychopatyczne zachowania Lorelai, furie Axtona i delikatny oraz niewinny sposób bycia Nessy, go ani trochę nie pobudzają do życia. Szuka kompana, dzięki któremu będzie mógł oddawać się przyjemności, czyli wykonywaniu jakiś numerów, a przy tym dawanie szatanowi tego, czego chce. Na pewno jeszcze nie dorósł. Podrywacz z niego i to jaki, głównie robi to z nudów, kiedy Axton morduje jakąś wioskę lub Lore krzyczy ze swojej sypialni podczas snu. Diabeł obdarzył go dziwnym darem. Widzi on wszystkie prawdopodobne wersje zdarzeń, które mogą się teraz stać.
[widzę ogromną fascynację serialem TheOriginals! <3 ja też ich kocham! :D tu to zaraz sama coś wymyślę....
OdpowiedzUsuńSol zyje kilka wieków, jest zakleta w wieczności, to może spotkała kiedyś tych Twoich bohaterów? może miała romans z jednym z braci? albo kochała tego samego faceta, co jedna z sióstr? :D pokombinujmy :D ]
[Witam rodzinkę :) Mnie się skojarzyli z Czterema Jeźdźcami Apokalipsy :D A do tego Artur z Melina (jakkolwiek niepokojąco mogłoby to zabrzmieć, oczywiście chodziło mi o serial) :D No i oczywiście zapraszam do wspólnego wątku, na którego jeszcze nie mam pomysłu, ale jak w końcu uda się mi wyspać np. dzisiejszej nocy, to postaram się coś wymyślić, chyba że masz już jakieś gotowe pomysły :)]
OdpowiedzUsuńŻadna melina! Miało być Merlina :D
Usuń[JESTEM ZACHWYCONA CO NOSISZ W GŁOWIE! <3
OdpowiedzUsuńchętnie zacznę, z tym że to Nessa musiałaby odszukać Sol i tu pytanko - czy poprzez pośrednika by po nią posłała, czy by się przypadkiem spotkały w jakiejs podróży? ]
Sol, od kiedy zapanowała nad kolejnym rodzajem magii nie poczuła się, ani o jotę silniejsza. Była już stara... Za stara, by cos poruszyło jej uśpione serce. Portale, które otworzyły przed nią nieskończone możliwości przenoszenia się w czasie i miejscu nie sprawiły, że odzyskała ekscytację, którą przecież zwykle przejawiała na przygodę i nieznane. Możliwe, że to było jakieś uboczne działanie... W końcu przy kilku pierwszych i zupełnie przypadkowych podróżach portalami, przez kilka kolejnych dni zamarzała żywcem, jakby wrzucono ją i zamknięto w kostce lodu. Powoli ten czas udręk się skracał, aż wreszcie przyswojona nowa siła nie wyrządzała jej krzywdy.
OdpowiedzUsuńNie podróżówała często. Wykańczało ją to i tak. Po prostu gdy już inne i bardziej tradycyjne sposoby ucieczki nie dawały oczekiwanych rezultatów, odszukiwała portal i wskakiwała, nie wiedząc, gdzie trafi. Nie bała się już. W końcu jako wiedźma zaklęta w czasie, nie mogła umrzeć. CHoć czasami miała obawy, że trafi tam, gdzie magia nie sięga... albo jej własna jej już nie posłuży i wtedy mogłoby być nieciekawie. Na szczęście nie skończyło się dla niej do tej pory źle i miała nadzieję, by tak pozostało.
Tego dnia stała na targowisku i miała zamiar pozostać w tłumie do późnej nocy. Pojawiła się znikąd i nie wyróżniając się niczym prócz koloru włosów, przybrała łatkę ulicznej kwiaciarki. Mogła zarobić na pęczkach kwiatów i traw zebranych spod lasu i mogła odetchnąć spokojnie. Znalazła się w świecie, w którym magia była dość powszechna, lecz przez szerzące się organizacje albo wielbiona, albo wręcz przeciwnie. Zwykle miała pecha i wiedziała, że to tylko kwestia czasu, jak jakiś krąg czartów ją namierzy. A wtedy znów musiałaby wyruszać w wędrówkę... Nie cierpiała tego. Nie miała nawet konia, a po całym dniu podróży piechotą, stopy jej puchły jak bulwy. I musiała usmierzać ból i opuchliznę cuchnącymi wywarami. Fuj i ble. Ochydztwo.
Słońce paliło i choć skryła się pod markizą jednego z większych targowisk, czuła, że jeszcze kilka godzin spiekota da się we znaki. I zaraz ludzie zaczną być marudni, drazliwi i wredni. Podała młodej parze wiązkę za monetę i gdy odeszli, przysiadła na piętach, ocierając rękawem czoło. Marzyła teraz o zimnej kąpieli, ale nie uzbierała jeszcze na nocleg w gospodzie. Choć niewiele brakowało....
Nagle poczuła ukłucie przy piersi. Talizman który nosiła na szyi, zapiekł, rozgrzewając się niebezpiecznie i Sol poderwała się do góry. Nieuważnie podeptała kilka wiązek i wychodząc na słońce zaklęła siarczyście. Szturchnęła kogoś ramieniem i bróciwszy się, chcąc przeprosić za nieuwagę, znów na coś nadepnęła. Tłum nie zwracał na nią uwagi i osoba, która trąciła wmieszała się w ludzi. Pod jej stopą jednak coś zaszeleściło i gdy pochyliła się nad brukiem, chwyciła w palce leżący na drodze skrawek papieru. Wyświechtany i opalony na brzegach zawierał kilka słów, nieczytelnych i wyblakłych. Dziewczyna zmarszczyła brwi i wytężając wzrok odczytała... Wezwanie. Do niej. Prosba o pomoc... lub oferta dobrego zarobku. Ale i trudnej roboty. Kilka słów nie mówiło za wiele, za to intuicja Sol dodała wskazówek, z czym się to może wiązać.
Ten sposób przekazywania wiadomości był już jak dla rudej przestarzały. No i tym razem chyba jakaś młoda czarownica musiała się bawić w połączenie, bo wyszło jakoś nieudolnie. Sol jednak nie miała w obecnej chwili nie wiadomo ile na głowie, więc zebrała nie połamane bukiety i wyszła na środek zalanego słońcem rynku. Musi szybko coś zarobic, by się najeść i ruszyć w drogę. Jesli ktoś bawi się jeszcze w takie rzeczy, to musi mieć powód. A w niej żyłka do przygód nie umarła.
[zawsze mi te pierwsze komentarze takie długaśne wychodza, a później mam tendencję spadkową :( ]
OdpowiedzUsuńDworek zobaczyła ostatniej nocy we śnie. Jasne ściany i ciemne zasłony kontrastowały z sobą w groteskowym charakterze. Brak życia w środku kontrastował niemal boleśnie z śpiewem ptaków w ogrodzie i ciepłem słońca, które zalewało o tej porze ziemie żarem. Sol choć nie czuła, by był to przyjemny sen, zadowoliła ta wizja. Wreszcie wiedziała, czego szukac i dokąd konkretnie się udać. Wiadomość, jaka do niej dotarła była mało konkretna i raczej niewyraźna. Mało pomocna słowem. W połowie drogi miała ochotę zawrócic, lub po prostu obrać nowy kierunek z zniecierpliwienia. Bo ileż moszna iść w nieznane!? Cierpliwość nie była jej najmocniejszą stroną i największą z cnót, a jednak potrafiła zaskakiwać. I potrafiła nagradzać, gdy się odpowiedni długi czas czekało.
Sol miała na prawdę dużo lat. Była stara jak niejeden świat. Narodziła się tam, gdzie nie istniało już nic. Co więcej, narodziła się pierwotnie tam, gdzie już nic nigdy miało nie powstać. Jej twarz nie pokrywały zmarszczki, jej dłonie nie drżały od wieku i ciało nie chorowało na tę starość. Dzięki klątwie, którą jedni mogliby nazwać także błogosławieństwem. Ale właśnie przez to powinna prędzej zorientować się w tym, dokąd zmierza.
Na początku w ogóle nie skojarzyła tych kilka słów nakreslonych niedbale, które odczytała na zalanym słońcem rynku. Nie wróciła pamięcią do czasów, gdy przebywała na tej ziemi i doskonaliła zaklęcia, które sprawiały jej z początku wielką trudność. To było tak dawno temu... Ale mijając kolejne wioski i mieścinki, raz czy dwa razy usłyszała ściszonym słowem wypowiadane nazwisko Archersonów. I wtedy powoli zaczęła kojarzyć. Zło i cienie wplecione w niewinne ciało. Miłość matki i jej desperacja by ratować rodzinę. Okrucieństwo ojca. I sam Zły, którego wezwano... Gdy skojarzyła najbardziej oczywiste fakty, droga minęła jej w dużo szybszym tempie, bo resztę pokonała niemal biegiem.
U schyłku podróży, z daleka już dostrzegła posiadłość zajmowaną przez niezwykłą czwórkę. W jakiś sposób było to pokrzepiające. Nie tylko ona była potworem, które jednak zachowało duszę. Nieczęsto spotykała kogoś takiego, dzięki czemu czas zwalniał i mogła się poczuć mniej samotna. Na teren zajmowany przez Archersonów wkroczyła spokojnie, choć czuła podekscytowanie na to spotkanie.
Z daleka jasne włosy i rumiana buzia obudziły wspomnienie kogoś jeszcze starszego i już dawno obróconego w proch. Z delikatnym uśmiechem wyciągnęła dłoń do dziewczyny, ale gdy ta tylko rozchyliła usta, mina Sol zrzedła. Uprzejme powitanie poszło się paść daleko... Co za bezczelna dziewucha!
-Podróż przez jedną krainę to już wystarczający wysiłek i zajmuje czasu, ale przez kilka gdy nie można samodzielnie wywołac portalu wiąże się z co najmniej kilkoma zachodami i wschodami słońca - upomniała spokojnie, zatrzymując się w progu posiadłości, która na prawdę imponowała.
Westchnęła nieco zniecerpliwiona gadaniną jasnowłosej. CHoć o nie jej wina oczywiście, że nie znała Sol i jej możliwości. Czy raczej tego, że już kiedyś się poznały...
-Wiem to! - przerwała gwałtownie i aż tupnęła nóżką w złości. - Ja wiem kim wy jesteście. Wiem jak się narodziła wasza klątwa. Znam tę historię - wyjaśniła zaraz i westchnęła znów. - Nie rozumiem po co, mam się trzymać tych sekretów. To nam nie pomoże.
Zatrzymała się na środku drózki wydeptanej między pięknymi różami. Nie dostrzegła ich przed sekundą, skupiając się na dziewczynie. To było przezabawne. Ta ją tu sprowadziła, znała jej imię, a zwracała się do niej na "pani" jak do obcej... Była od niej starsza owszem, ale przecież obydwie widziały tyle wieków, że śmiesznym się wydawała ta kurtuazja.
[tak sobie pomyslałam... co Ty na to, by Sol znała kiedyś matkę Twoich bohaterów? i razem z nią stworzyła kiedyś księgę zaklęć? ;D jeśli Ci to nie po drodze, daj znać, zmienię odpis trochę ;) ]
[Witam ciepło! Spóźniona bo spóźniona, ale urlop nie wybiera, więc w razie chęci zapraszam pod kartę Eraziela, może coś wymyślimy :>]
OdpowiedzUsuń[Hej :) Wybacz, że powitanie tak późno, ale byłam w rozjazdach. Życzę wątków i weny!]
OdpowiedzUsuń[Witam genialną rodzinkę! Z wielką chęcia ja i moja Yagna nawiążemy współpracę. Latimer i młoda Neervi mogą stanowić razem niezły skład ;P]
OdpowiedzUsuń[Jak wiele wspólnego mają ze sobą Samuel i czwórka rodzeństwa! Myślę, że zaufany kompan Lucyfera mógłby wiedzieć co nieco, może i maczać palce w całej tej aferze z matką Archersonów. Cała piątka zajmuje się również odsyłaniem dusz do piekła, mordowaniem na zlecenie. Może natrafiliby na siebie właśnie podczas jednego z nich? Może jakimś cudem rozkazano by im pracować razem? Pozostaje tylko pytanie, z kim poznać Samuela. Jakieś pomysły/uwagi?]
OdpowiedzUsuńSamuel
[Moja Yagienka oszalała na punkcie Lorelai (choć nigdy się do tego nie przyzna). Bardzo chciałabym, aby mogły się poznać :3 Może jakiś niewinny romansik?
OdpowiedzUsuńA little naughty never killed nobody...]