środa, 2 sierpnia 2017

Potrzebna jest pełnia, abyś mógł zobaczyć całą powierzchnię.


↭ Ellipson Symphony ↭ 23 lata ↭ Astavia ↭ 

Ellipson... ach, mała i słodka Ellipson. Taka niewinna, tylko spójrz. Jesteś w błędzie, kotku. Czasem niewinność przybiera różne formy, tu przybrała formę słodkiej, młodej dziewczyny o białych włosach. Kusi, aby zerknąć na nią kątem oka, żeby chociaż musnąć jej skórę opuszkami palców. Kusi, boś głupi. Nie zbliżaj się, nie ruszaj, nie oddawaj się pokusie podejścia do niej... Ech, ale już za późno, tak? Czasem niewinność przybiera różne formy, czasem jest to forma bardzo zła... zła w środku. 
Proszę cię, nie spoglądaj w gwiazdy... nie marz o nich, bo masz jedną przed sobą. Lśniącą bardzo jasno, po którą nie musisz sięgać aż do nieba.
Ellipson nigdy nie znała swojego prawdziwego nazwiska. Biedna, słodka i niewinna dziewczyna, stojąca na ulicy, wyróżniająca się wielkimi, niebieskimi oczami i białymi jak śnieg włosami. Wyróżniała się i to bardzo, ale jej to nie przeszkadzało. Wiele razy ktoś spytał jej się, czy przypadkiem nie jest elfem. Faktycznie, nieskazitelna i piękna... ech, głupi ci, co tak myśleli. Spokojnie, wielu się nabrało, wielu nie zauważyło kapiącej krwi z jej rąk, wprost na brukowe chodniki. Nie przejmuj się, nie przejmuj... bo nikt nie zauważył iskierki rozbawienia w jej oczach, kiedy krew pryskała na jej twarz, nikt. 
Proszę, poproś o pełnię... proszę, wtedy zobaczysz moje pełne oblicze.

Kim jest Ellipson? 

Czym jest Ellipson?


Dwadzieścia jeden lat temu, pewna bezdzietna, starsza księżna wybrała się nad rzekę, żeby w spokoju rozsypać tam prochy męża, który poległ na polowaniu wraz z królem. Jakie zaskoczenie musiało ją dopaść, kiedy usłyszała płacz dziecka z zarośli. Przybliżyła się do nich, a potem swoją, już drżącą dłonią odgarnęła liście rośliny. Zobaczyła tam dziewczynkę, może dwuletnią. Była ubrana w niebieską sukienkę, a na głowie, wśród śnieżnobiałych włosów widniała kokarda. Dziecko wpatrywało się w nią swoimi dużymi, niebieskimi oraz zapłakanymi oczami, szykując się na kolejny wybuch płaczu. Kobieta wzięła ją na ręce, przytulając jak własną córkę, którą wkrótce dziewczynka miała zostać. Och, te wszystkie służki, bogatej i starej księżnej, zachwycające się malutką istotką. Teraz wiele zmarłych osób, widząc to, wyśmiałoby je i natychmiast zamknęłoby dziecko w celi bez drzwi. Księżna nadała dziewczynce imię Ellipson, od poetki z dawnych czasów. Nazwisko miała po niej i jej mężu...
Ech, Ellipson wyrosła na piękną kobietę, myloną wiele z elfkami. Pełna uroku, wdzięku... wszystko to miała Ellipson, wszystko. Wiele dam zazdrościło jej urody, mogło wręcz dla niej zabić. Jednak... właśnie, jednak... bycie głupiutką dziewczynką, która mruga oczami, żeby przyciągnąć do siebie księcia, nie było w stylu Symphony.Ellipson bawiła się ludźmi, nie obchodziły jej uczucia innych, bo sama nic nie czuła. Nie mogła znieść gadaniny o ślubach, miłości i jeszcze raz o ślubach, to nie była jej bajka. Pociągało ją życie na krawędzi, bycie niezależną jak ptak. Wiele razy uwodziła mężczyzn, nie używając do tego, tylko urody, ale i śpiewu. Kusił on mężczyzn... był taki łagodny, nieskazitelny, cichy. Oj, biedni mężczyźni. Zawsze osiągała, to co chciała, nie przyzwyczaiła się do odmowy. Jednak życie w luksusie zaczynało ją coraz bardziej nudzić, tak jaki matka i wszystkie służki. Nawet mężczyźni z tego małego miasta zaczynali być nachalni, przynosząc coraz więcej kwiatów i czekoladek, aby choć jeszcze raz dotknąć Ellipson. Jednak ona nie była tylko zwykłą nastolatką, która chce się wyrwać z dworu... co to, to nie. Nikt nie widział prawdziwego oblicza Symphony, nikt nigdy więcej nie widział ludzi, którzy się jej naprzykrzali. Nikt nie wiedział, że Ell przeżyła pożar, który wybuchł w domu. Nikt nie wiedział, ile krwi na rękach miała ta urocza i z pozoru niewinna osóbka. Co się z nią teraz stało? Opłakiwała śmierć rodziny? Jak można kogoś opłakiwać, skoro go się nienawidziło... tak, nienawidziło aż tak, że podpaliło się własny dom. Dlaczego? Przecież starsza księżna ją kochała jak córkę! Może i tak... może i nie. Ellipson nie zauważała miłości, nic nie czuła. Wszystko zagłuszały ciche szepty, które mówiły, jej co ma robić. Nie wiedziała, kim była. Nie chciała wiedzieć. Zaczęła prosty żywot, z którego czerpała przyjemność i pieniądze, była najemniczką. Nie było łatwo ją znaleźć, nie łatwo było ją namówić do pomocy za grosze. Nikomu się to nie zdarzyło, ale kto wie...?
Jeśli będziesz mnie nudził lub dostanę za ciebie niezłą sumkę, choć byłbyś moim towarzyszem przy wielu przygodach, wbiję ci nóż w plecy.
---------------------------------------------
Witam! Zapraszam do wspólnych wątków!

20 komentarzy:

  1. [Witam oficjalnie na blogu i życzę mnóstwa wciągających wątków, weny i inspiracji. Mam nadzieję, że wspólnie uda się nam stworzyć tu miejsce, gdzie każdy spragniony fantastyki autor znajdzie ostoję :) Zapraszam też wkrótce do wspólnego wątku ;)
    Stworzyłaś interesującą, tajemniczą postać :)]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Również witam chłodno (nie wiem, chciałam napisać cieplutko, ale byłoby jakoś tak ironicznie) i zapraszam do Eraziela ^^]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Witam serdecznie! Życzę dużo dużo weny i udanych wątków :D sam mam ich już bardzo dużo ale twoja postać jest taka supi i w dodatku ten wizerunek, że chętnie bym z Tobą popisał :D więc zapraszam do siebie jeśli chcesz, mam Aithana i Raethyna ;) (wydaje mi się, że lepiej pasowałby do Ell ten drugi ^^)]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Dzięki :) Może kiedyś ;) Stworzymy coś razem?]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Więc wybierz świat, a postaram się coś zaproponować :)]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Ok :) To teraz trzeba tylko znaleźć jakieś dogodne okoliczności ich spotkania. Może Sinan śledziłaby kogoś, z kim zadawałaby się Ell. Sytuacja mogłaby zacząć wyglądać dziwnie i Sinan uznałaby, źe Ell potrzebuje pomocy (nawet jeśli by nie potrzebowała). Mężczyzna nie byłby jednak sam i narobiłoby się trochę kłopotów. Mogłyby zacząć uciekać przed królewską strażą i trafić do jakiejś niby opuszczonej chaty np. Baby Jagi jakby się okazało :) Co Ty na to?]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Nie chcę odbierać Ci przyjemności z zaczynania :D Poza tym byłoby mi trochę łatwiej wybadać Twoją postać, bo do końca nie wiem jak może się zachowywać :)]

    OdpowiedzUsuń
  8. Sinan nie przepadała za podróżami, bo chociaż nie miała własnego domu lubiła przebywać w posiadłości Argsala, gdzie znała już praktycznie każdy kąt. Być może dawało jej to złudne poczucie bezpieczeństwa, jakąś namiastkę domu, stabilności. Jednak nie była żoną czy jakąkolwiek rodziną Zielonookiego. Była jego jedną z prawych rąk, bo miał ich kilka. Czasem zatrzymywała dłużej wzrok na jego twarzy nieświadomie wstrzymując oddech. Lubiła go, jego charyzmę i niecodzienne poczucie humoru. Poza tym była mu wdzięczna za to, że się nią zaopiekował. Nie służyła mu z przymusu. Robiła to z własnej woli. Wierzyła, że Faria pod jego dowództwem zmieni się na lepsze, choć nie zawsze podobały się jej sposoby, którymi chciał to osiągnąć. To było jednak nic w porównaniu do tego do czego uciekał się Zakon Sidry. Już jako dziecko musiała patrzeć na egzekucje, tortury i inne okropieństwa, którym miała poddawać innych i sama była poddawana. Chciała wyprzeć to wszystko z pamięci, a zarazem zatrzymać jako coś co miało ją wzmocnić.
    Kiedy otrzymała instrukcje wyruszyła w stronę Marmawerd. Miała odnaleźć pewnego człowieka, który był szpiegiem w zamku. Itethar w dużej części był otoczony zdrajcami, którzy służyli różnym panom. Jednak niektóre jego działania wskazywały, że nie był tak głupi jak myśleli i często świadomie wprowadzał ich w błąd krzyżując plany poprzez podawanie błędnych informacji. Wiedział doskonale, że jego rządy są zagrożone i drastycznie traci poparcie ludu, który zaczynał się buntować. Taka sytuacja aż sama się prosiła by ją wykorzystać i obalić króla zanim roztrwoni resztę majątku królestwa. Wszystko jednak najczęściej ratowała jego żona. Zapewne tylko dzięki Tertii miał jeszcze koronę na głowie, a głowę na karku, choć niejedno ostrze przymierzało się by go jej pozbawić. Królowa była jego całkowitym przeciwieństwem, opoką dla ludu, a zarazem przekleństwem dla tych, którzy chcieli objąć władzę.
    Aby dotrzeć do Marmawerd musiła najpierw przemierzyć Varnas. Lasy przywoływały jej niechciane wspomnienia. Bała się ich, tego, że ktoś z Zakonu Sidry ocalał i czyhał gdzieś tam na jej życie. Musiała jednak wziąć się w garść i pokonać swoje demony. Droga była długa, a jej potrzebował jedzenia i odpoczynku. Kochała to zwierzę. Ria była podarkiem od Argsala. Zaprowadził ją do stajni, gdzie mogła wybrać sobie jakiego tylko zechce konia. Kiedy Sinan zobaczyła te białe jak śnieg stworzenie serce od razu jej zmiękło. Ria wydawała się umierać. Była zdobyczą z walk, które wcześniej tu toczono. Jej rana zaogniła się, a w oczach gasło życie. Sinan jednak nie odpuściła. Leczyła ją jak tylko mogła i umiała, co przyniosło nieoczekiwane przez nikogo efekty. Ria wyzdrowiała, a jej umiejętności przyprawiały o zazdrość niejednego jeźdźca.
    Po drodze zajechała do niewielkiego miasteczka z tawerną, do której była dołączona stajnia. Był to jeden z najczęściej odwiedzanych punktów przez podróżnych, co gwarantowało zawsze świeżą strawę. Z czasem nauczyła porozumiewać się z innymi bez słów, co mimo wszystko nie było łatwe. Znała tą tawernę i jej właściciela, co w znacznej mierze pomogło uzyskać jej to, czego chciała bez zbędnej gestykulacji. Gdy odprowadzono jej konia do stajni sama zasiadła przy jednym ze stołów czekając na ciepły posiłek. Była głodna i zmęczona. Podczas pobytu dokładnie rozejrzała się po wnętrzu badając twarze przybyłych. Jej uwagę zwróciła białowłosa kobieta, która rozmawiała jakimś mężczyzną. Kiedy kończyła już jeść wyszli. Sinan siedziała koło drzwi. Zauważyła jak mężczyzna wyciągnął ostrze, które przystawił do ciała białowłosej. Szybko zostawiła na stole zapłatę i bez zastanowienia ruszyła jej na pomoc. Bez trudu najpierw wykręciła rękę, w której trzymał ostrze. Natychmiast je wypuścił z dłoni, po czym uderzyła go z pięści mocno po głowie, tak że z nosa pociekło mu kilka kropel krwi.

    OdpowiedzUsuń
  9. [postać niezwykle tajemnicza... kusząca! chcę watek!!!! :D ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [ a czy Twoja cudowna pani nie szuka czegoś?nie potrzebuje jakiegoś... artefaktu, albo informacji, albo mikstury, albo czegokolwiek? mogłybyśmy nasze panie postawić na tej samej drodze, ale po przeciwnych stronach... albo uznać możemy, że są razem w podróży bo Sol ma pomóc Ellipson coś odnaleźć :D albo kogoś :P albo gdy odszukają to coś/kogoś, ma odprawić czar by Ellipson dostała, co się jej należy, albo czego pragnie :D mogą zostać towarzyszkami w podrózy do wspólnego celu też ;) chciałabym coś dynamicznego i niebezpiecznego o :D jakieś akcje szpiegowskie, podstepne zniewagi i takie tam :d ]

      Usuń
    2. [pomyślałam sobie... że Ellipson miałaby zdobyć coś nielegalnie i do tego potrzebowałaby wiedźmy, która sprawi, że ta stanie się niewidzialna... razem by wyruszyły gdzieś w podróż, by zakraść się w jakieś ruiny, albo coś... Twoja panna, mogłaby okłamać Sol, że to po co idą, nalezy prawnie do niej i na miejscu okazałoby się to wierutnym kłamstwem! ;D artefakt, jakaś broń, albo coś tak cennego, jak np czysty kryształ od krasnoludów dawno niewidziany już czy coś podobnego, co ustawiłoby Ellipson do końca życia :D ]

      Usuń
    3. [bardzo dobre! z jednej misji za kasę, przeskok na drugą dla ratowania tyłka xDD świetne! kto tu zaczyna? :D ]

      Usuń
    4. [dzis już zaczęcia chyba nie dam rady... pozostawiam to Tobie w takim razie :D ]

      Usuń
  10. Karczma, do której zawitała przyjezdna pachniała jak każda inna. Piwem, drewnem, potem i krwią. Sol od kilku już godzin czekała na nieznajomą. Po prostu wiedziała, że ta w końcu się pojawi. Od kilku tygodni podróżowała po Astavii, nie wychylając się i żyjąc... przyziemnie. Starała się nie wyróżniać, nie zwracać na siebie uwagi. Była za stara, by wejść w jakiś krąg niedoświadczonych i naiwnych czarownic i była zbyt niezależna, by podpiąć się pod jakieś organizacje, które walczą o błahostki pod zmyślonymi sztandarami. Zresztą nie słuchałaby żadnych rozkazów a i to by nie skończyło się za dobrze. Astavia była dość spokojna ostatnio, ale i tak nie chciała, by ktoś się poznał na jej talentach. Na razie dość miała pieniędzy by żyć wygodnie i zamiast wróżyć za pieniądze, handlować urokami i warzyć miłosne eliksiry dla desperatek, zarabiała śpiewem... Syreną to ona nie była, ale szczypta uroku sprawiała, że jej głos na prawdę mógł wydać się miły.
    Od paru już dni gdy dzień za dniem mijała małe wioseczki okraszane kwiecistymi nazwami, nie mogla się pozbyć wrażenia, że coś ją szuka. Coś, czy też ktoś, nie miało znaczenia czy osoba, czy przeznaczone jej zadanie, ścigało ją i wreszcie zaczęło drażnić. Nie mogła spokojnie przespać całej nocy i siedząc nad winem już po godzinie zaczynała się wiercić z zniecierpliwienia. Przecież sama nikomu nie ułatwi zadania, bo jeśli to coś ważnego, co także i jej przeczuciom nie daje spokoju, powinno się zbliżać nieuchronnie. Od kiedy sama wypatrywała kogoś, kogo miała spotkać, traciła na cierpliwości.
    Nie musiała widzieć ani twarzy, ani oczu osoby skrytej pod kapturem. Gdy szczupła postać przekroczyła próg karczmy, Sol odsunęła od ust chleb, który spożywała. Zwykle jej intuicja nie myliła, zresztą nawet jeśli, to by po prostu się wydurniła przed obcym, więc bez skrępowania podeszła do stolika w kącie, przy którym zasiadła tamta. Wyglądając jak młody chłopaczek dzięki urokowi, nikt jej nie zaczepiał, bo nie miała żadnych wdzięków. Już przywykła do tego, że samotnej kobiecie nigdy nie jest łatwo.
    - Długo byś jeszcze za mną łaziła? - postawiła swój kufel na blacie i przysiadła się swobodnie. Dopiero po chwili, gdy upewniła się, ze nikt na nie nie patrzy w tym momencie, machnęła niedbale dłonia, zdejmując czar. I z szpakowatych sterczących włosów młokosa, rozpięła się ognista fala loków, twarz zeszczuplała, przybierając łagodniejszych i bardziej symetrycznych rysów. I oczy, z burych zmieniły się w kocie źrenice, mieniące się siarką jak u samego diabła. Sol oparła nonszalancko łokieć o stół i zaśmiała się perliście, luzując wiązanie koszuli, bo przez zaduch w karczmie, było jej niewyobrażalnie gorąco.
    - Mam nadzieję, że to coś waznego cię sprowadza - uniosła pytająco brew, bo co by nie mówić, była zaintrygowana.

    OdpowiedzUsuń
  11. [Przyznam szczerze, że trudny wybór, ale może spróbujmy zrobić coś w duecie z Ellipson. Masz może jakiś pomysł? Dawno nie blogowałam, potrzebuję czegoś na rozruch. Jak nie, będziemy kombinować razem]

    Rainar

    OdpowiedzUsuń
  12. [Nie wiem z jakiego powodu Rainar mógłby trafić do więzienia, ale trop jest dobry. Mogliby oboje wpaść w niewolę jakiegoś łotra, który mógłby zechcieć ich wykorzystać. Czarnoksiężnik, nekromanta, lub też ktoś w tym stylu, jak myślisz? Potem jakieś pościgi, wybuchy, coś w tym stylu.]

    Rainar

    OdpowiedzUsuń
  13. Sinan nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Niemalże przecierała oczy ze zdziwienia, widząc jak białowłosa wyciąga nóż i nachyla się nad mężczyzną. Wyglądała tak niewinnie i bezbronnie… Przez chwilę zastanawiała się, co ma zrobić. Powstrzymać ją czy pozwolić jej odebrać życie temu nieszczęśnikowi? Jednak zanim zdążyła coś zrobić dziewczyna rzuciła się w jej stronę. Oszołomiona zmarszczyła brwi. Dopiero po chwili spostrzegła strzałę, która padła nieopodal nich. Już żałowała, że w ogóle wtrąciła się w ich sprawy. Białowłosa świetnie dałaby sobie radę sama, a ona mogłaby spokojnie układać się do snu albo cokolwiek innego, co nie wiązałoby się z możliwością utraty życia. Ale, że kłopoty chodziły za nią jak cień... A może raczej ona za nimi… Szybko wyciągnęła zza pasa dwa sztylety i uważnie rozejrzała się dookoła. Nie było tak źle, one dwie, ich koło dziesięciu… Na łepka po jakichś pięciu. Bywało gorzej. Widząc jak jej nowa towarzyszka radzi sobie w walce, sama przystąpiła do działania. Szybko posłała ostrza w dwóch napastników. Przychodziło jej już to odruchowo. Nie myślała o nich jak o ludziach, a jak o celach. Wystarczyło tylko trafić i odzyskać broń. Zanim dążyła dobiec do jednego z nich, rzucił się na nią trzeci. Złapał ją od tyłu unieruchamiając ręce. Natychmiast zamachnęła się do przodu, by następnie uderzyć go tyłem głowy. Poskutkowało. Poluźnił uścisk i bez problemu mogła zadać kilka ciosów w szyję, które odetną mu dopływ powietrza. Zostawiła go, kiedy zaczął się dusić. Nie chciała na to patrzeć. Wystarczył jej ten przeraźliwy dźwięk, kiedy próbował bezsilnie zaczerpnąć powietrza. Wyciągnęła z dwóch ciał splamione krwią sztylety, po czym wytarła je o odzienie swoich ofiar. I tak było już brudne. Słysząc świst natychmiast uchyliła głowę przed kolejną strzałą. Zapomniała o łuczniku, który nadal do nich strzelał. Białowłosa miała mniej szczęścia. Następna trafiła ją w ramię. Bez zastanowienia podbiegła bliżej strzelającego, by wycelować i rzucić coś od siebie. Skubany jednak uniknął ostrza w ostatniej chwili. Nadal był zbyt daleko. Pozostał jej drugi sztylet. Rzuciła. Tym razem trafiła go w rękę. Przynajmniej już nie będzie mógł strzelać. A ona rzucać. Nie miała przy sobie więcej broni. Szybko podbiegła do jednego ze swoich wcześniejszych napastników i zabrała mu miecz, po czym ruszyła na pomoc blondynce. Oburącz cięła jednego z nich dwusiecznym mieczem. Nie był lekki, ale jej ręce były przyzwyczajone do ciężarów. Mężczyzna z jęciem osunął się na ziemię. Spojrzała na ramię dziewczyny, w którym tkwiła strzała. Przebiła je na wylot. Było trzeba złamać ją i wyciągnąć dwa kawałki z dwóch różnych stron. Niestety Sinan nie mogła nic powiedzieć, ostrzec jej co zamierza zrobić. Po prostu złamała strzałę, nieco przemieszczając ją w ręce dziewczyny. Musiało zaboleć, ale zrobiła to najlepiej jak tylko mogła. Następnie wyciągnęła dwa kawałki i odrzuciła je na bok. Kiedy tylko wypuściła je z dłoni poczuła przeszywający ból w plecach. Coś ciepłego zaczęło spływać po jej skórze, moczyć i przesiąkać jej suknię. Coraz trudniej było jej złapać oddech.
    - Jak to jest ginąć od własnej broni? – rozległ się za nią czyjś głos.

    OdpowiedzUsuń
  14. [Mam nadzieję, że odpisuję pod dobrą kartą.
    I tak, tak właśnie mogłoby być. Mam zacząć, czy rozpoczniesz?]

    Rainar

    OdpowiedzUsuń
  15. [No to w takim razie czekam.]

    Rainar

    OdpowiedzUsuń
  16. Zakręciło się jej w głowie. Walczyła sama ze sobą, by zachować przytomność. To nie był dobry czas na omdlenia ani na umieranie. Z resztą, który był? Wiedziała, że nie może sobie pozwolić na to, by położyć się i pozwolić sobie spokojnie się wykrwawić. To nie mogło się tak skończyć. A gdyby jednak? Nie czuła się jeszcze gotowa, by odchodzić. Nie była nawet pewna czy było gdzie. Miała pewne wątpliwości, co do istnienia wyraju jak i tych wszystkich bogów, którzy wydawali się jedynie kpić ze wszystkich ludzi, a na pewno z niej. Nie zauważyła nadbiegających czerwonych kubraków. Poczuła jedynie, że ktoś bierze ją pod ramię i próbuje gdzieś prowadzić. Spać… Chciało się jej potwornie spać. Powieki ciążyły jej coraz bardziej. Niezdarnie wlokła nogami po ziemi, jakby ktoś pozbawił ich kości.
    - Zatrzymajcie się! – krzyknął jeden z mężczyzn. – Natychmiast się zatrzymajcie! – Podbiegł do nich i bacznie się im przyjrzał. – Jeszcze żyje? – spytał trącając ramię Sinan, ale ta była już nieprzytomna. – Zabierzcie ją do medyka! – polecił swoim dwóm ludziom. – A ty pójdziesz ze mną i wszystko wyjaśnisz – dodał chwytając jasnowłosą za ramię. Starał się być jednocześnie stanowczy, ale i delikatny. Nie chciał zrobić jej krzywdy. Była w końcu kobietą, do tego bardzo urodziwą. Nie mógł jej jednak puścić wolno. Nie po tym co tu zaszło.
    - A wy trzej… - spojrzał porozumiewawczo na resztę swoich ludzi - …posprzątajcie ten bałagan – polecił stanowczym tonem przywódcy. – Zapowiada się ciekawy wieczór. Od ciebie zależy jak się skończy – rzucił do blondynki.
    Nie szli długo. Nieopodal znajdowała się ich siedziba składająca się z kilku komnat i cel, które były w połowie zapełnione. Mieli też własnego medyka, który natychmiast zajął się ciemnowłosą.
    - Nie wiem czy z tego wyjdzie. Chorzyca-Groźnica zadecyduje – stwierdził widząc sztylet w jej plecach.
    - A więc się módl – odparł dowódca i poprowadził Ellipson do swojego gabinetu. Popchnął ją lekko w kierunku krzesła stojącego przy średniej wielkości stole. Następnie wyciągnął dwa kielichy i nalał do nich trochę wina. Jeden z nich podał kobiecie i zajął miejsce naprzeciw niej.
    - Jak widzisz, jestem skłonny do współpracy. A ty? Wyjaśnisz mi, co tam się właśnie stało po dobroci czy mam zmienić taktykę?

    [Dobrze jest ;) Czasem nie ma co na siłę tworzyć epopei ;)]

    OdpowiedzUsuń