Wilcza królowa
Władczyni Samotni
Wygnana
Wygnana
Pod twoimi stopami głęboka, czarna toń. Marszczy się, burzy, uderza wściekle o skały tam, daleko w dole. Słony wiatr chłoszcze odsłonięte ramiona, szarpie za jasne włosy splamione zaschniętą już krwią. Kraj twój za twoimi plecami. Zimny, nieurodzajny. Tak, jak ty. Rozkładasz szeroko ramiona, odchylasz głowę. Po raz ostatni nabierasz powietrza w płuca. Jesteś Wilczą Królową. W sercach wrogów budzisz trwogę, w sercach przyjaciół płomień, który rozgrzewa ścięte chłodem mięśnie. Wiatr śpiewa ci pieśń. Pieśń zwycięstwa i porażki. twoje i twego syna krzywdy. Przypomina ci wojenny chór, gdy wraz z wojownikami w pierwszej linii, ramię w ramię, walczyłaś o to, co ci się należy.
Wiatr popycha cię delikatnie, wręcz przyjacielsko. On wie.
Lodowata, słona woda zalewa Ci płuca. Ciemność wyciąga opiekuńcze ręce.
Za mąż wyszłaś, gdy miałaś czternaście lat. Młodziutka, piękna, niewinna jak białe kwiaty, które tak rzadko porastają jałową ziemię podczas krótkiego lata. Król nie widział świata za tobą, a ty nie widziałaś nic poza potęgą, którą ci ofiarował. I strachem. Jak bardzo bałaś się, gdy traciłaś kolejne swe dzieci. Jak bardzo pokochałaś tego jedynego, upragnionego syna. To on powinien zostać królem po tym, jak zostałaś wdową. Jednak tron przejął twój przyrodni brat. Nie mogłaś patrzeć, jak pod jego władaniem kraj popada w ruinę. Jakim tchórzliwym i nędznym władcą się okazał. Chwyciłaś za miecz. Z ogniem w sercu przelałaś morze krwi. To nienawiść rozgrzewała cię podczas długich, zimnych nocy. Wilcza Królowa. Tak cię nazwali. Wielu posądziło cię o paktowanie z demonami. Stałaś się legendą, która niesie za sobą krew i ogień. Królowa Wilków. A wszystko z powodu niewinnego żartu, który wypowiedział twój wuj, gdy napotkał dzikie spojrzenie małej jeszcze wtedy dziewczynki.
A teraz, ty i twój syn musicie uciekać. Kryć się w grotach, uciekać w ciemność, w jeszcze więcej krwi. Wierzysz, że pewnego dnia odzyskasz to, co do ciebie należy. Zdobędziesz to. Mieczem, krwią, ogniem, który płonie w twoich żyłach. Zmieniłaś się. Nie jesteś już niewinnym, białym kwiatem. Jesteś wilkiem o wilczych zębach, które będą szarpać, rozrywać, kąsać.
Aż do ostatniego tchu.
A legendy okażą się prawdziwe.
[Nie byłabym sobą, gdybym nie powiedziała, że z karty nie jestem zadowolona. Prawdopodobnie więc będę ją edytować. Sigrun to wariatka. Serio. Wariatka. Wariatka z mieczem. Ale z pewnością da się z nią stworzyć jakiś fajny wątek, więc serdecznie zapraszam.]
[dobra, to co, piszemy nie? C: tylko gdzie i odwieczne pytanie - kto zaczyna :P ]
OdpowiedzUsuń[Witam oficjalnie :D Nieustannej weny i świetnej zabawy :) Jaka twarda babka, super! Oczywiście zapraszam do wątku ze zmorą (Aylen) :D]
OdpowiedzUsuń[Również się witam :) jakby powstał jakiś grupowy wątek to chętnie spróbuję, jeśli tempo nie byłoby za szybkie bo bym pewnie spowalniał... i wszystkiego dobrego tutaj z nami oczywiście :D]
OdpowiedzUsuńpare miesięcy po powrocie do "żywych", gdy już zdążył zasiać małą panikę wśród wieśniaków, że najgorszy diabeł tych ziem powrócił, szedł sobie z powrotem do zamku. był najedzony, właśnie skończył polowanie, a krew ofiar przyjemnie rozgrzewała go od środka. mógłby zamienić się w setki małych nietoperzy i wrócić do zamku dużo szybciej, ale dawno nie robił sobie dłuższych spacerów po okolicy. noc była ładna, księżyc w pełni, polowanie udane, było naprawdę... dobrze. skręcił w głąb gęstego, magicznego lasu, gdzie żyły wszystkie stworzone przez niego na przestrzeni wieków potwory. nie zbliżały się ale obserwowały idącego wampira zza drzew. czuł spokój, dopóki pomiędzy gęstą roślinnością nie zauważył dziwnego kształtu. zmarszczył brwi, cienie za nim zafalowały, gdy podchodził bliżej.
OdpowiedzUsuńzanim się obejrzał i tak naprawdę zanim zorientował się co o co chodzi, znalazł się pośrodku... niczego. dosłownie niczego. wszędzie było biało, z nieba sypał gęsty śnieg, temperatura była niemal krytyczna, a on... on był tylko w koszuli. spojrzał w górę, spojrzał w dół, potem w lewo i w prawo, aż w końcu z ust wydostało mu się siarczyste "kurwa".
był zdezorientowany, dopiero co znajdował się w transylwanii, podczas ciepłego jesiennego wieczoru, a nagle znalazł się na zimowym pustkowiu? przecież to nie miało żadnego sensu.
nie wiedział o portalach, przynajmniej do tej pory. teraz jednak miał ważniejsze sprawy na głowie niż zastanawianie się jak się tu znalazł. a mianowicie - było mu zimno! pierwszy raz na przestrzeni setek lat, zaczął szczękać zębami. objął się ramionami i w oddali dostrzegł las, musiał tam dotrzeć zanim wygwizda go na śmierć. nie wiedział dlaczego jest mu zimno, nigdy nie odczuwał głodu ani zmian temperatur, a tu? wyciągnął trzęsącą się dłoń przed siebie i wtedy zrozumiał... nie miał mocy. nie mógł nawet stworzyć kuli ognia, która by go ogrzała.
- kurwa - mruknął ponownie, brnąc w śniegu. był już cały mokry, coraz ciężej stawiał kroki, snieg sięgał mu kolan, a on z sekundy na sekundę miał coraz mniej sił. czarne włosy i zarost były teraz całe białe. trząsł się tak, że nie wiedział, że to możliwe, by tak kimś rzucało. miał tylko nadzieję, że wraz z brakiem mocy nie odebrano mu nieśmiertelności. w końcu nie przeżył tego wszystkiego tylko po to by zabił go śnieg. warknął zaciskając zęby tak mocno, że aż własnymi kłami rozciął swoje wargi.
widział już las przed sobą, ale jego nogi były jak z ołowiu, coraz mniej się trząsł, wręcz zaczęło mu być cieplo, co było pierwszą oznaką hipotermii, o czym nie miał pojęcia, bo nigdy w życiu nie było mu nawet troche zimno! chciał iść dalej, naprawdę chciał, ale nie dał rady. padł na kolana, a potem twarzą w śnieg, tracąc kontakt z rzeczywistością. faktycznie jedynym plusem, albo właśnie minusem było to, że nieśmiertelność została. podczas gdy wszystkie moce opuściły go wraz z przejściem przez portal, ta jedna cecha została.
[W sumie to wsio rybka :) Nie znam tylko za bardzo Twojego świata. Czy podchodzi pod mitologię nordycką? Czego można się tam spodziewać? :)]
OdpowiedzUsuń[Przyznaję, że nie znam Skyrim, za to trochę kojarzę mitologię nordycką :) Chętnie poznam ten świat, tak ładne go opisałaś - zimno, ponuro, potwory :D Żyć nie umierać albo i odwrotnie :D Zaczniesz? ^^]
OdpowiedzUsuń[posyłam zaczęcie, które z 3 lata temu posłałam i nie doczekałam się odpisu ;p ]
OdpowiedzUsuńByło zimno, strasznie zimno, podwójny koc na plecach nic nie pomagał. Czuła, że zgrzyta zębami i cała się telepie. Nie potrzebowała lustra, żeby wiedzieć, że wargi ma pokrwawione, pogryzione, a skórę siną. Obserwowała świat wokół siebie i nie rozumiała, czemu tak marznie. Była wiosna, słońce grzało, ludzie zamiast ubierać się - rozbierali, przyodziewając lniane i lekkie tuniki. A działo się z nią tak już od dwóch dni, jak tu trafiła.
Portal... podróż mogła ją tak osłabić. Ucieczka była konieczna, a skok w nieznane uratował jej skórę. Nie wiedziała jednak, gdzie się dostanie, a jak na razie mogła poznać jedynie tę najbardziej charakterystyczną cechę tego świata – szykwoano się tu do jesiennych świąt i czczenia zmarłych. W świątyni, gdzie trafiła w bardzo nędznym stanie, służące jakiemuś bóstwu dziewki pomogły jej się obmyć, przebrać, nakarmiono ją i podano wodę. Tam zaczęła marznąć i z godziny na godzinę coraz bardziej drętwiały jej palce. W końcu nie mogła utrzymać spokojnie łyżki i wtedy zaczęto się nią interesować. Najpierw z troską, póżniej z lękiem spoglądali na nią. Aż uciekła w trzecią noc, jak tu trafiła, kradnąc konia. Miała nadzieję, że ten wróci, jak go klepnie w zad na środku pustkowia.
Zaciskała jak mogła najmocniej palce zdrętwiałe na grubych kocach, naciągając je na siebie i ciągnęła za sobą stopy, póki nie dotarła do jakiejś mieściny. Wyglądała jak każda inna, z tą różnicą, że nikt po drodze nie wyklinał tak bardzo na elfy, krasnale, czy o zgrozo - wiedźmy! Tutaj byli tylko tacy jacyś... zwyczajni. Jakby sami ludzie. I było jej z tym bardzo dziwnie, bo czuła w kościach, że za każdym rogiem i tak czai się jakieś dziwactwo.
Coś, czego nie umiała opisać, ale co było bardzo znajome, kazało jej iść do karczmy. Nie weszła do środka, nie była w stanie znieść tłumu, gdy czuła, jak kolana się pod nią uginają, a oddech coraz bardziej spłyca. Jeśli tak miało być nadal, to zamarznie na kość do wschodu słońca! Przeczucie jednak nie pozwalało jej odejść, znalazłą się więc w końcu na tyłach budynku, a wczołgając się przez małe okno, wpadła do schowka z beczkami zacnego trunku. I być może o to właśnie chodziło, by to nie dobre jadło i woda od kapłanów, ale rum ją rozgrzał, bo po pierwszych łykach, gdy przytkneła usta do korka, poczuła ulgę.
Godzinę później, wytoczyła się chwiejnie z tylnych drzwi na ulicę, obeszła budynek i wlała się do tawerny ochoczo chichotając na widok mnogich stolików i ustawionych na nich kufelkach pełnych browaru i rumu. Sol szczególnie ostatnio umiaru nie znała, a teraz nabrała ochoty na popijanie trunków dalej, bo w kącie sali dostrzegła słomianą czuprynę, której pomylić z nikim innym nie mogła.
- Siiiiigiii....! - zawyła, a jej mamrotanie ugrzęzło w hałasie sali. Kogoś odepchnęła, na kogoś fuknęła – aby spieprzał jej z drogi oczywiście i niemal wpadła na blat stołu, rozkładając się przed wojowniczką niczym znakomity kąsek podany jako zakąska do tego, co popijała z kufla. - Co tu robisz? - spytała sapiąc, gdy osuwałą się mocno podchmielona na krzesło naprzeciwko. Nie żadne dobrze cię widzieć, czy normalne zapytanie co cię tu sprowadza. Nie, Sol chwilowo nie wiedziała, co to grzeczność. Ale teraz Sol nie była wiedźmą, którą była setki lat, kiedy pomagałą sobie i czasem innym. Teraz była kimś, kto kusi i mami, kto oszukuje i łamie i była mniej dobra, niż wtedy, gdy starałą się nie być zła.
druga wariatka