czwartek, 17 sierpnia 2017

Dorastanie wśród żądnych władzy polityków, nie jest dobre dla młodej dziewczyny.



Yagna Claire Neervi
Wiek: 76 deszczy Czarnego Słońca,urodzona w dniu zażegnania Czerwonego Zamrocza
Miejsce zamieszkania: Ollown Abb, Eo
Ród: Neervi


Dorastanie wśród żądnych władzy polityków, nie jest dobre dla młodej dziewczyny. Zwłaszcza, gdy owa dama nie stroni od bluźnierstw, biesiad wśród centaurów i palenia różanych cygar.
   Yagneren Clairissa - tak brzmi jej pełne imię, choć nikt kto śmie go użyć nie ostaje bez ciężkich obrażeń. Woli gdy nazywają Yagna,tak jak dziki kwiat rosnący z dala od Ollown Abb, na Trujących Łąkach.
Tak właśnie zdrabniała to imię jej matka. Zanim trafiła do więzienia, za zamordowanie Lurerin - królowej Ollown Abb, poświęcała Yagnie całą swoją miłość. Promieniowała ciepłem i dzikością, za jaką jej córka już zawsze ją podziwiała. Dziewczyna doskonale pamiętała noc, w której straże Króla przyszły po jej matkę. Wiedziała, że należą do niego, bo wyglądały zupełnie inaczej niż te ojca.  A on? Stał tam i patrzył jak ci okrutnicy zabierają jego żonę, nie śmiąc się odezwać. Niezależnie od tego czy kiedykolwiek uwierzył w jej winę, dał ją im zabrać. A tego Yagna nie mogła mu wybaczyć. Tamtej nocy straciła oboje rodziców.
 Zresztą i tak nigdy nie była  dla niego wystarczająco dobrą córką. Cały swój czas poświęcał na przesiadywanie w królewskim pałacu, a gdy już nawet był w domu, to nie wychodził z gabinetu w swoim skrzydle.
Jak wygląda?
Mimo wielu prób zmiany koloru  na ciemniejszy odcień, włosy Yagny wciąż pozostawały jasno różowe,  niczym pióra flaminga. To właśnie one sprawiały, że od samego urodzenia, odróżniła się od reszty ludzi, wśród których żyła.
Gdyby nie rodowe szaty, i ogromne ciemne oczy, można by uznać ją za jedną z nimf. Posiada kształtne,choć szczupłe ciało, jak również ....ogon i rogi - część niej która odgradzała ją od przeciętności. Bo wciąż przecież pozostawała córka swojej matki.
Demonem.
Jaka jest?
Yagna już jako dziecko cechowała się ogromną odwagą i niewyparzonym językiem. Ma zdanie na każdy temat, i co gorszące dla większości - nie ma ochoty być damą ,,godną" swojego rodu.
Dosiada konia okrakiem, nie nosi obuwia i romansuje z kobietami.
Lubi dobrze wypić, oraz przesiadywać nad stawem, śpiewając z syrenami, co w jej wykonaniu okazuje  się pijackim bełkotem.
Dużo czyta, zwłaszcza o odległych zakątkach Eo, mimo że należy to zakazanej wiedzy. Może właśnie dlatego.
Mówi biegle w łacinie, oraz w paru językach należących do śmiertelnych ludzi. Jest zupełnie taka jak niegdyś jej matka -dzika, pełna życia i buntu.
Ojca przypomina jedynie odcieniem oczu, twardością w słowach i wrodzoną zdolnością do interesów.
Czasem gdy jej ten odmawia jej pieniędzy, handluje z karłami starymi sukniami macochy, a później z zawadiackim uśmiechem oczekuje na awanturę, która ta urządza.
Nie ma oporu przed wytknięciem błędu, lub zadufania, nawet najbogatszym baronom.
Bo w jej świecie to pieniądze się liczą, choć gardzi nimi niemal co wystawnymi przejęciami jej macochy. Nie nosi diademu, ani klejnotów rodzinnych. Chodzi na zakazane koncerty driadr i równie często je funduje. Nie ukrywa koloru swoich oczu co nie jest zgodne z etykietą. Zresztą zasady to ostanie czym się przejmuje.
Swoją uwagę woli skupiać na sztuce, nauce i jakże cudownej Lairen Beregnen - jedynej kobiecie w gwardii króla. Yagna jest w niej zakochana, niemalże równo mocno co Kilorn - syn władcy w niej. Mimo jego wielu prób i dobrych intencji, Yagna za każdym razem odrzuca jego zaloty.
Tak właśnie wygląda beztroskie życie młodej  demonicy. Pełne anarchii, śpiewu i miodu.
Lecz co jeśli pewnego zimowego poranka, jej znienawidzony ojciec umrze, zmuszając ją do walki o przetrwanie?

[Hej! Chciałabym się ze wszystkimi oficjalne przywitać i podziękować za przyjęcie. Zapraszam do współpracy :P]

24 komentarze:

  1. [dzień dobry :* nareszcie jesteś! postać przedstawiona wyśmienicie, brakuje mi tylko zdjęcia, chociaż dzięki opisom bez problemu ją widzę, ale brakuje doprecyzowania wizerunku jak dla mnie :P albo to może przyzwyczajenie już...
    moja Soliśka uwielbia osoby dzikie i szalone, które bez skrępowania robią, co im się żywnie podoba! a jak panienka i do śpiewu i do zabawy i bijaczki skora to już w ogóle musi być najlepszym kompanem na świecie! chętnie bym nasze bohaterki poznała z sobą ;)
    nie wiedzieć czemu wcześniejszy komentarz mi zniknął? :( ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [ Witam ;P Z wielką chęcią stworzę wspólny wątek. Twoja postać wydaje się swietne współgrac z Yagną :)]

      Usuń
  2. [Witamy wśród autorów :) Bardzo fajnie napisana karta i sama postać :) Co do wizerunku, to podejrzewam, że ciężko byłoby Ci takowy znaleźć, tylko pamiętaj, że w razie wkroczenia do innego świata każdy przybiera ludzki wygląd by nie zaburzać innych światów. Chociaż zawsze można to nagiąć w razie potrzeby ;)
    Oczywiście zapraszam Cię też do siebie na wspólny wątek :) Wybierz tylko świat, gdzie miałyby się spotkać nasze postacie :)]

    Sinan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Zapomniałam Ci jeszcze życzyć weny i przyjemności ze wspólnego pisania :) Mam nadzieję, że Ci się tu spodoba :) Co do karty to widzę w niej kilka małych błędów, jeśli chcesz mogę je szybko poprawić ;) Delikatnie przebudowałabym też ustawienie elementów karty i podkreśliłabym główne dane by na pierwszy rzut oka były widoczne, ale tylko za Twoją zgodą ;)]

      Usuń
    2. [Co do wspolnego watka to bardzo chetnie ;P]

      Usuń
    3. [Dziękuję za komplement i rady. Co do wspólnego wątka to skorzystam, z wielką chęcią,podobnie jak z pomocą co do karty. Rozdział wstawię jeszcze w tym tygodniu. :))]

      Usuń
    4. [Jak już sama się pewnie zorientowałaś trochę uporządkowałam Ci kartę. Jeśli chodzi o odpowiedzi to musisz je zostawiać pod kartami innych autorów, bo mogą ich nie zauważyć ;)]

      Usuń
  3. [cześć. Miło mi to słyszeć.
    Sama postać Yagny też miło się czytało.
    Weny i watkow ;)]

    Rhae/Katya

    OdpowiedzUsuń
  4. [Cześć :) Miło mi powitać nową autorkę, chociaż przez wyjazd trochę mi to zajęło. Życzę wątków i weny!]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Witam nową autorkę, życzę mnóstwa weny, wątków i rozrywki na Arcanusie :)]

    OdpowiedzUsuń
  6. [ale piękne zdjęcie dodałaś! :D ja oczywiście z chęcią poznam Yagnę z Sol! one obydwie poszukiwaczki przygód, więc się świetnie dogadają na pewno! proponuje je poznać w jakiejś awanturze, jakiejś bandyckiej napaści, na wiejskim weselu na które trafiają przypadkowo, albo coś równie szalonego :D ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. [Dziękuję za komplement :) Podoba mi się każdy z twoich pomysłów :). Wkrótce się odezwę.]

      Usuń
  7. [Proponuję zacząć jakiś wątek :) Wybierz tylko świat, a postaram się podrzucić pomysł :)]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Okay. Przepraszam za brak aktywności ale biorę się do roboty i w przyszłym tygodniu coś dodam.]

      Usuń
  8. [Cześć Marron Lady!
    Dziękuję bardzo za powitanie i na wstępie pochwalę zdjęcie w karcie - tematyka fantasy, można spodziewać się wszystkiego, ale o różowych włosach akurat nie pomyślałem. Sama demonica bardzo ciekawie wykreowana, a jeśli będziemy mieli z Freyrem ochotę zagrać jej na nerwach, będziemy wiedzieli, że Yagienka jest przewrażliwiona na pewnym punkcie :D
    A skoro Twoja pannica lubi sobie wypić, może od jakiegoś pijackiego zamieszania zaczniemy? Na przykład w karczmie, gdzie Freyr będzie opowiadał jedną ze swoich najpopularniejszych historii, a Yagna postanowi towarzyszyć mu jako asystentka (na zasadzie asystentki występującej u boku iluzjonisty). Po wszystkim spiją się piwem, pójdą nad staw denerwować syreny i kiedy piwo przestanie działać, poszukają jakichś magicznych ziółek, żeby utrzymać stan upojenia. Kto wie, co głupiego potem im przyjdzie do głowy, ale z pewnością coś, czego Freyr będzie potem żałował - jako szpieg i z natury skryty jegomość, powinien jednak trzymać się w cieniu. Może i Tobie przyjdzie do głowy jakiś pomysł. Powiedz, co o tym myślisz :)]

    FREYR

    OdpowiedzUsuń
  9. Lubiłem tą historię. Podobnie jak moim słuchaczom, i mnie zdawała się ona nie nudzić, bowiem wracałem do niej często i nigdy nie zmieniałem w niej biegu wydarzeń. Było w niej miejsce na złotego smoka i dwie księżniczki, które walcząc pomiędzy sobą o prawdo do dziedziczenia tronu, sprowadziły na siebie gniew bogów. Na królestwo pogrążone w chaosie, wojowników tracących wiarę i potrzebę oddawania życia za przegraną sprawę, a ponad tym wszystkim wiedźmy ukrywające się w lesie, które swoimi sztuczkami drwiły z naiwnych i bojaźliwych poddanych. Opowieść kończyła się smutno, bowiem wszsycy wymordowali siebie nawzajem, pozostawiając dolinę płynącą szkarłatem krwi i dźwigającą ciężar i cierpienie poległych w niej wojów. Ostał się jedynie złoty smok, który spoglądając na wszystko ze szczytu wzgórza, zwiastował odrodzenie się nowego świata, który podobnie jak ten, zostanie skazany na potępienie przez ludzką chciwość i głupotę.
    Tym razem było jednak inaczej. Goście w gospodzie dopisywali jak nigdy, ogień w palenisku płonął nieustannie, a ustawiony w jego trzewiach kociołek buchał zapachem świeżych ziół i krwistego mięsa. Lało się piwo, wino, a gdzieś w cichym kącie grajek przygrywał na lutni spokojną melodię. Była też u mojego boku Yagna, dziewczę nieokrzesane ale pocieszne, którego pomoc tego wieczoru była nieoceniona. Wprawnie przybierała postać złotego smoka, wymachując wokół siebie gałązką jesiennego klonu, pożółkłą, naśladującą skrzydła ziejącej ogniem bestii, by zaraz potem narzucić na swą głowę wianek upleciony z późnych kwiatów i szczebiotać niczym rozpieszczona księżniczka. Dokładnie taka, jak w mojej opowieści. Z prostej historii udało nam się stworzyć małe przedstawienie, w którym choć aktorka była jedna, sprawiała wrażenie dziesiątek postaci pojawiających się i znikających przed widownią, jak prawdziwa trupa teatralna. Gdy kończyliśmy, w niedużej izdebce zaczynało brakować miejsca, a karczmarz, zafrasowany i spocony nieco na czole, targał jedną beczkę piwa za drugą. Dziewki nie nadążały z roznoszeniem napełnionych nim kufli. Zwykle było dla mnie coś irytującego w zatłoczonych miejscach. Dusiłem się w nich, czułem się ograniczony i nie mogłem spokojnie zebrać myśli. Ale nie dziś. Ten wieczór był niezwykły.
    — Chodź, napij się ze mną — zawołałem, dłonią przywołując różowowłosą dziewczynę do siebie. Łatwo było wyłowić ją w tłumie podobnych do siebie głów, o nieskomplikowanych fryzurach i niemal identycznych kolorach. Karczma znajdowała się na uboczu i przyciągała jedynie prostych ludzi, wśród których żaden nie pozwalał sobie na ekstrawagancję. Żaden prócz Yagny — Dobry daliśmy występ, Yagienko — dodałem, umyślnie i złośliwie akcentując ostatnie słowo. By udobruchać serce swojej towarzyszki, podsunąłem jej pod nos kufel pełen zimnego piwa. Pachniało przedziwnie, ale wydawało się mocne. Nie takie, do jakiego przywykłem w Ávalt Vetr, choć ciągle nadawało się do picia.

    [Podrzucam zaczęcie, coby już nie przedłużać w ustaleniach. Polowanie na narzeczonego jak najbardziej możemy potem wpleść - będzie ciekawie. Tylko nie kop za mocno :D]

    FREYR

    OdpowiedzUsuń
  10. (Oczywiście, zaczynamy juz zaraz ! :) gdzieś tam wyżej podsunęłam kilka pomysłów na miejsce i okoliczności ich poznania ;) a może masz jakąś potrzebę specjalną co do zetknięcia tych panien, to się dostosuje, mogę zacząć nawet o! )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [uwaga zacznę! cudowny masz pomysł więc skorzystam bez wahania ;D ]

      Siedziała po środku wielkiego stołu, otoczona zewsząd obcymi, którzy rozmawiali do siebie w języku, który rozumiała jedynie połowicznie. Ten świat nie różnił się zbytnio od tych, które poznała dzięki długowieczności i podróżach, jakie odbywała od wieków, ale w chwilach jak ta, nie czuła się swobodnie.
      Weselisko odbywało się na wiejskiej łące, gdyż para młoda otrzymała dopiero co te ziemie od wójta, za wierną służbę pana męża. Sol nie należała ani do rodziny, ani do grona przyjaciół żadnej z stron, a została zaproszona dlatego, bo kilka godzin wcześniej pomogła urodzić bez większego bólu jednej z ciotek młodej żonie. Cóż, nie kryła się z swoimi zdolnościami, ale też nie liczyła na jakieś nagrody, bo wystarczyłyby podziękowania. No i pchać się w tak wazne rodzinne uczty nie chciała, choć jej żołądek raczej cieszył się z tego, że podsuwano jej co chwila smaczne kąski i dolewka wina się nie kończyła.
      - Ty to nie jesteś stąd, co? - zagaił do niej już siódmy raz jakiś młody chuderlak, który chyba był czyimś kuzynem.
      - Patrz na te oczy - trącił go ramieniem siedzący dalej podobnie chuderlawy mężczyzna. - Na pewno nie stąd - pokiwał głową niczym znawca lustrując ją od czubka głowy po... po to, co było widać do zastawionego suto blatu.
      Sol bez słowa odwróciła się w drugą stronę i wsunęła do ust kawałek pieczonej kaczki. Była blada jak trup i czasami posądzana o bycie wąpierzem. Była ruda, więc wyzywano ją od wiedźm i paktowania z złem. A jeśli chodzi o oczy.. cóż siarkowa żółc na tęczówce i kilka zielonych plamek prowokowała ludzi do wierzenia, że jest kimś kto z człowiekiem nie ma wiele wspólnego. Już była nieczuła na wyzwiska, posądzenia i oskarżenia i po prostu ją to nudziło. No i te końskie zaloty... nawet gdy żyła w swoim świecie, nim jeszcze klatwa odebrała jej prawo do śmierci, to te sposoby chłopaków na zwrócenie uwagi nie były zbyt trafne. Teraz tym bardziej.
      - Proszę wina - uniosła dłoń z pustym kielichem wysoko, przywołując kogoś, kto nosił dzban i pilnował, by trunku nikomu nie zabrakło.

      Usuń
  11. Na te słowa dołączone do dolewki ruda niemal się nie zachłysnęła i udusiła połykanym kawałkiem gęsi pieczonej z jakimiś tutejszymi owocami, które najwyraźniej były smakołykiem regionalnym, bo dostrzegła je nie tylko przy mięsie, ale na ciastach i chyba nawet w kompocie. Podniosła spojrzenie w stronę osoby, która tak przemiło się do niej zwróciła i uniosła zaskoczona brwi. Ta dziewczyna była prześliczna, choć uroda jej tak nietypowa, że aż dziwne, że wczesniej jej nie dostrzegła.
    - Po prostu... siedzę sobie - wzruszyła ramionami i nie chcąc by tamta znudzona po prostu odeszła, wstała, chcąc zmienić towarzystwo. Jakby nie było, podchmieleni faceci to po prostu tak pospolita grupa, że w każdej karczmie i wiosce, przez które przechodziła mijała takich, a dziewczyn z różowymi włosami widywała niewiele. No i takie oczy jak tej tu obcej, były na prawdę niespotykane. Sol miała w sobie smykałkę poszukiwaczki przygód i grzebania w nieznanym, by poznać sekrety świata, więc nic dziwnego, że teraz ciekawość ją poruszyła i poderwała tyłek z stołka.
    - Ale ty tu chyba nie częstujesz trunkiem - zagaiła, nie dostrzegając na dziewczynie fartuszka służki, czy skromnej i prostej sukienki. Właściwie ta istota była ubrana tak bogato i elegancko, że Sol śmiała stwierdzić, iż jej ubranie warte jest majątku co najmniej trzech chłopaków jak ci, którzy siedzieli obok i wciąż wpatrywali się w nią na przemian z tą drugą. Tępe matoły.
    - Czym zasłużyłam na twoją uwagę?

    OdpowiedzUsuń
  12. Parsknęła śmiechem i obróciła się, przerzucając smukłe swe nóżki przez ławę na drugą stronę. Nie była jakoś strojnie ubrana, zresztą na jej sukni było widać trochę plam, ale szczególnie się tym nie przejmowała. I tak jej tu nikt nie znał. No i zaproszenie otrzymała znienacka w ramach podziękowań za pomoc w rodzinie. Dziwne zwyczaje, wolałaby na wynos troszkę jadła i bukłak z winem, bo siedzieć tu... było to męczące.
    - A mi podobają się twoje włosy - odwdzięczyła się za komplementem podobnym i wsparła podbródek na dłoni nonszalancko.
    Rzadko kiedy spotykała tak prostolinijne i bezpośrednie kobitki. Zazwyczaj każda w młodym wieku zachowywała pozory, jakby się bały, że zawsze obok ktoś się czai i obserwuje i podsłuchuje- a nie wolno sobie pozwolić na gafę, gdy się szuka miłości i kandydata na męża. Śmieszna sprawa z tutejszymi zwyczajami, już minęły dawno lata, gdy rudowłosa była na wydaniu, bo choć wciąż jej wiek się nie zmieniał, dorosła od środka i teraz bawiły ją te zachowania i przesądy. Ta dziewczyna, co stała przed nią, była urocza i ponętna jak młody pąk na łodyżce. Pachniała wiosną i nie uszło uwadze wiedźmie, że goście milkną i pożerają ją wzrokiem, gdy stanęła obok.
    - Masz jakieś propozycje, jak ten wieczór uratować? - spytała z uśmiechem i uniosła pucharek z winem do ust. Teraz ten trunek zasmakował jej o wiele bardziej po dolewce.

    OdpowiedzUsuń