niedziela, 27 sierpnia 2017

Odgłosów zimy w Ollown Abb nie dało się przeoczyć... - Yagna

Odgłosów zimy w Ollown Abb nie dało się przeoczyć...
    Dzienny hałas burz śnieżnych, zastępowały nocne pomrukiwania z najdzikszych zakątków lasu. Istotom pochodzącym z Ligii nawet nie śniło się zapadać w sen zimowy.   
    Zgodnie z swoją naturą wodnicy, demonice, oraz syreny nie stroniły od zabaw i zalotów.  Byli młodzi, naiwni i przeklęci błogosławieństwem samego Welesa. Bycie wyrzutkiem w ich przekonaniu było powodem do dumy i toastów.
   Może dlatego tak bardzo różnili się od królobojnych mieszkańców miasta. Szlachta brzydziła się ,,niższą formą życia'', a chłopi po prostu się ich bali. I choć trzymanie się od siebie z dala pasowało obu stronom, pewnej młodej magnatce nie podobało się o ani trochę.
    Dziewczyna czuła się w głębokim obowiązku łamania tego durnego obyczaju. Zapuszczała się w Ligii, odkąd jej ojciec wyszedł za mąż po raz drugi. Yagna nie mogła znieść widoku młodej macochy, panoszącej się po jej rodzinnym dworze. ,,Gdyby tylko Bu żyła, kazałaby utopić tą pruchwę.'' - często rozmarzała się Yagna. Jej zmarła babcia nigdy nie pozwoliłaby tej dziwce się tak rządzić.  Urin nie zagrzałaby tu nawet nocy, gdy Lu miała możliwość odrodzenia się z grobu.
  Co gorsza życie odebrało jej również matkę, którą kochała nad życie. Od ponad dwudziestu trzech nowiu, Takeshya gniła w królewskim areszcie. Oficjalnie była zamieszana w morderstwo królowej Ollown Abb, nie oficjalnie jej mroczna natura nigdy dobrze nie prezentowała się wśród próżnej części miasta.
   Yagna nie lubiła myśleć o tym co straciła, dlatego właśnie uciekała do Ligii. Za ogrodzeniem pozostawiała tej cały, brudny od pieniędzy i kłamstw świat. Nie była tam córką ,, diablicy'', ani mężczyzny który nie potrafił postawić się, ratując własną żonę.
    Przyroda Ligii również nie zamierzała być posłuszna następującym porom roku. Na przekór zimie, jeziora pozostawały niezamrożone, pełne mięsożernych ryb i uwodzicielskich syren.
  Nad jednym z takim jezior Yagna miała spędzić ten wieczór. Planowała tańczyć do rana, pić i flirtować. Wciąż była rozwścieczona po ostatniej kłótni z ojcem. Ten dureń naprawdę sądził, że ma prawo wybierać jej przyszłego męża! Mimo, że nie widziała go od miesiąca, sama myśl o nim powodowała w niej złość.
-Krwiczko masz już szmatę na swój ślub? Czy masz zamiar tam iść jak Piorun przykazał?- zadrwiła Mysza, syrena o  srebrnych przygładzonych włosach i zawadiackim uśmiechu.
Yagna przewróciła oczami i rzuciła w nią soplem z pobliskiej sosny. Mysza roześmiała się i zanurkowała pod wodę. Żarty syreny denerwowały ją coraz bardziej. Odkąd po mieście rozniosły się plotki o  zamążpójściu księcia Millona złowrogie myśli nie chciały jej opuścić. Była przecież cholerną córką swojego ojca, co oznaczało, że ślub ten byłby ,,ukłonem w stronę szlachetnego rodu Neervich''.
Nie trzeba było być mędrcem, aby wiedzieć, że Neervi od dawna nie byli szlachetni. Całą ciężką pracę Bu przysłoniło łajdactwo jej ojca i jego braci. Jej śmierć stanowiła początek chaosu dla tego wszystkiego. Tyron Neervi kradł, kłamał i zabijał, chyba już bardziej z przyzwyczajenia niż z przymusu. Robił to na zlecenie króla Ollown Abb, choć Yagna dobrze wiedziała, że to nigdy o niego nie chodziła. Dziewczyna modliła się do bogów matki, aby nie udało mu się zabić władcy, bo wtedy z całą pewnością rozpętałoby się piekło. Dziewczyna bała się, że jej ślub z księciem, w rękach jej bezględnego ojca to tylko kwestia czasu.
  Otuchy nie dodawały jej pogłoski o życiu poprzedniej królowej, również demonicy. Jej krótkie życie było pełne bólu i przemocy ze strony męża. Podobno sama próbowała się zabić, ale za każdym razem udało się lekarzom ją odratować.

-Prędzej przyliżę  się z Trupim Zadkiem, niż wyjdę za tego pomiota Killorna.- syknęła Neervi.
-Będziesz brała udział w obchodach, przyjęciach. - zaczęła wyliczać Mysza. -Przejmowania się ich zdaniem? Pomyśl sobie tylko..zastanawianie się, co sobie ludzie pomyślą przed każdą czynnością. Cudo! I ta etykieta! .Czy jest coś lepszego niż robienie tego co inni ci każą?
-No nie wiem, może bycie wredną rybą ze ścieków? -  Yagna uśmiechnęła się najsłodziej jak potrafiła
Mysza poruszyła palcami, a lodowata woda poleciała prosto na twarz Yagny. Trochę zeszmuglowanej magii nigdy nie zawodziło.
-Przegięłaś. - warknęła, a jej ogon przeciął taflę wody. Mysza chwyciła ją i wciągnęła pod wodę, zanim ta zdążyła zareagować. Yagna poczuła dreszcze na całym ciele, ale dzięki nabytym zdolnościom pływackim, po paru sekundach zdążyła się wynurzyć. Dziewczyna wypluła wodę z ust, siarczyście przy tym prychając.
Podpłynęła do rozbawionej syreny i owinęła ją ogonem w talii.
-Zamorduje cię. - szepnęła zaciskając ucisk na nagim ciele. Rozluźniła go jednak, gdy zobaczyła wyraz oczu Myszy.
Oczu gapiących się na jej wargi.
-Mysza...- wyszeptała dotykając jej policzka. Tłumaczenie jej po raz kolejny, że ich miłość nie byłaby możliwa łamała jej czarne serce. Ale nie mogła inaczej. Nie kochała jej, na pewno nie w taki sposób. Czasami patrząc na swoich krewnych miała wrażenie, że brak miłości jest po prostu jej zapisany.
-Czasami naprawdę mam wrażenie jakbyś mogła należeć do mnie. - szepnęła ze smutkiem, nie odrywając wzroku od pełnych warg magnatki.
Jednak zanim cokolwiek się wydarzyło, zanim jakiekolwiek słowa zostały wypowiedziane, a syrenie serce złamane po raz kolejny, rozległy się dzwony.
Yagna wypuściła Myszę z uścisku. Młoda magnatka doskonale wiedziała co to oznaczał ten dźwięk. Dzwony biły tylko w szczególnych okolicznościach.
Zanim zdążyła zadać pytanie, Mysza puściła ją. Przez ułamek sekundy Yagna dostrzegła łzy w jej oczach.
-No idź. - oznajmiła stanowczo, odsuwając się od niej tak daleko jak pozwała jej wewnętrzna siła.
-Przepraszam.... - wyjąkała, obwiniając się o własną głupotę. Nie powinna była w ogóle dotykać Myszy.Nie po tym całym cierpieniu.
-Idź. - ponagliła syrena. Yagna bardzo chciała coś powiedzieć, ale stchórzyła. Granie z uczuciami było poza jej zdolnościami.
Yagna wdrapała się na pomost, i zaczęła biec nie oglądając się za siebie.
   Wkrótce była już daleko od granicy pomiędzy miastem a lasem, na rynku, gdzie wbiegła między głośny tłum gapiów. Na samym środku placu leżało zmasakrowane ciało.
Krew spływała z bogato zdobionych szat i mieszała się ze śniegiem. Yagna dostrzegła pierścień na dłoni umarlaka.
Rodowy pierścień Neervich. Zmarły był jej ojcem.
[Zgodnie z zapowiedzią wstawiam rozdział jeszcze w tym tygodniu. Miłego czytania :))]

5 komentarzy:

  1. [a ja cię tak brzydko zasłoniłam >.< Muszę nadrobić zaległości w opkach i jeszcze tu wrócę ;)]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Bardzo fajne opowiadanie :) Cieszę się, że zwyczaj ich pisania powrócił na bloga, bo to bardzo go wzbogaca :) W dodatku pozwala nam lepiej poznać postacie. Oczywiście czekam na dalszą część :)]

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajne opowiadanie, szybko się czyta. Znalazłam jednak jedną rzecz - "(...) odkąd jej ojciec wyszedł za mąż po raz drugi." Nie mam nic do osób LGBT, ale ojcowie zazwyczaj się żenią ;) P.S.: Nie martw się, mi też się myli.

    OdpowiedzUsuń