środa, 14 sierpnia 2019

W tym akcie tkwiła moc, moc mogąca rozrywać okowy, sięgająca do wnętrza człowieka. Ta moc była nawet we krwi.

Alistair
Such is the nature of evil. Out there in the vast ignorance of the world it festers and spreads. A shadow that grows in the dark. A sleepless malice as black as the oncoming wall of night. So it ever was. So will it always be. In time all foul things come forth.
Alistair z rodu Blackwood, uciekinier z byłego królestwa Windermere. Pierwszy od czterech stuleci Zmiennokształtny, poszukiwany na terenie Embercrest, sprzymierzonej z nim Farii, oraz kilku innych krain przez wysłanników króla Darrina II. Zakapturzony wędrowiec ukrywający się pod fałszywym imieniem - Arin. Najemny sztylet, trucizny i kły. Uważny obserwator, podżegacz, cichy mąciwoda.
Nie ma na świecie uczucia silniejszego od strachu i nienawiści. Zdał sobie z tego sprawę wystarczająco wcześnie, aby zrozumieć porządek rzeczy, ale i wystarczająco późno, aby uniemożliwiło mu to odwrócenie biegu wydarzeń. Myślał o tym, a gorąca krew spływająca strumieniem z poderżniętego gardła brudziła jego dłonie, pachniała metalicznie, słodkawo, skapywała czarnymi kroplami w trawę udeptaną przy jego skórzanych butach. Bezwładne ciało mężczyzny opierało się ciężko na jego piersi, a potem pozwolił mu osunąć się na ziemię i gasnącym spojrzeniem po raz ostatni odnaleźć wzrok swego oprawcy. Zimne, stalowoszare spojrzenie wyzierające spod poły ogromnego kaptura ukrywającego jego dar i jednocześnie przekleństwo; naturę, której nie mógł się wyrzec, nie mógł oszukać i której jeszcze do końca nie rozumiał. Dlaczego? – zapytała go kiedyś młoda kobieta, wręczywszy mu w ciemnym zakamarku miasta mieszek pełen złotych monet. – Dlaczego wybrałeś dla siebie taki los? Dlaczego przeliczasz cudze życie na pieniądze? Uśmiechnął się. Bardzo często zbywał tym uśmiechem niewygodne pytania i niewygodnych rozmówców, a ci lgnęli do niego mimo wszystko jak ogłupiałe ćmy garnące się do płomienia świecy. Tego samego wieczora ów kobieta będzie wspominała jego posuwiste ruchy, kiedy przypinał mieszek z pieniędzmi do swojego pasa i wrażenie, jakby oddalając się od niej w ogóle nie dotykał stopami ziemi, a płynął w powietrzu zawieszony leciutko kilka cali nad nią. Dlaczego? – zapyta siebie w myślach po raz kolejny, lżejsza o kopczyk złotych monet i zmartwienia dotyczące nieżyjącego już męża. W tym czasie wędrowiec, który uwolnił ją od ciężaru rodziny i majątku, okrywszy się długim płaszczem wyruszy w dalszą drogę, powtarzając do siebie półszeptem odpowiedź, której nie ośmielił się udzielić kobiecie w cztery oczy: nienawiść to potęga. Wiedza to potęga. Razem mogą zbudować siłę zdolną rozsadzić cały ten świat od środka. Nie wybrał dla siebie takiego losu, ale wybrał sposób, w jaki powinien się z nim zmierzyć.
Nauczył się być elementem Farii, a jednocześnie pozostawać w jej cieniu i wyskakiwać zeń tylko na chwilę, by rzucić okiem, posłuchać szeptów i samemu wypuścić ich kilka w eter. Nauczył się robić wszystko, co pozwoli mu przetrwać. Znika na długie tygodnie w okalających Marmawerd lasach, zwraca na siebie uwagę w odpowiednim momencie i dokładnie wybiera osoby, które zamierza do siebie dopuścić – dla towarzystwa, lub dla zysku, najchętniej jednak łącząc oba te elementy w jeden cel. A jest nim zrozumienie. Wiele informacji zostaje wyrzuconych bezwiednie przy stolikach w karczmie, jeszcze więcej zdradzają ich sztylety wystające z czyjejś rozpłatanej piersi. Kto tego pragnął i kto był gotowy za to zapłacić? Dlaczego? Dlaczego ktoś postanowił zaufać nieznajomemu włóczędze, który niewiele miał do powiedzenia i nigdy nie odważył się odsłonić swojej twarzy w obawie przed rozpoznaniem? Kogo nie udało się mu oszukać i kto zorientował się, że to właśnie o nim traktują rozwieszone na przydrożnych słupach listy gończe obiecujące wysoką nagrodę i to dla tej narody postanowił zaryzykować? Dama towarzysząca szlachcicowi na wystawnym bankiecie i żebrak zalegający w rynsztoku pod zwałami błota i śmieci mogą być tylko damą i tylko żebrakiem, ale mogą tez być żywym dowodem na obowiązujący układ sił; kto stacza się na dno, podczas kiedy inni wspinają się na wyżyny bogactwa i niepodzielnej władzy? Musiał to wiedzieć. Musiał zrozumieć.
Mieszkańcy okolicznych wiosek opowiadają sobie historie o śnieżnobiałym wilku nawiedzającym pobliskie lasy, ale ten wilk wydawał się im łagodny i oswojony. Niewiele brakowało, aby mrugał do nich przyjacielsko zza krzaka, zanim zniknie za niedalekim wzgórzem wilgotny od deszczu, spokojny, jak wcielenie samej matki natury i jej najskrytszych marzeń o wolności. Tak naprawdę nigdy nie był wolny. Wikłała go w swoje sidła żądza zemsty, tęsknota i pragnienie odbudowania tego, co zostało mu odebrane. Pragnął wojny, krwi i chaosu, bo wojna, krew i chaos oznaczały upadek starego porządku na rzecz nowego, lepszego świata. Embercrest musiało spłonąć. Spłonąć od ognia podłożonego przez Farię, a on musiał być wiatrem, który rozdmucha to wszystko w trzy diabły i powróci do domu wolnego od jarzma ludzkiego uzurpatora. Zniszczonego walką dawnych sojuszników, którzy jeszcze nie zdają sobie sprawy z wilczego pazura przecinającego powoli łączące ich więzy.


Windermere to niewielka kraina położona na krańcu poznanego przez człowieka świata. Niewielka, lecz bogato opisywana w kronikach zapomnianych królów ludzkich, elfickich i krasnoludzkich jako niemal mityczna, nigdy niezbadana i niedostępna, a zarazem idealna i harmonijna, żyjąca w zgodzie z prawami natury, których nikt nie był w stanie zrozumieć tak do końca. Mawiano, że nocą bywa tam cieplej niż za dnia, a rośliny nie potrzebują ziemi ani wody, aby wzrastać i cieszyć swoją barwą i zapachami zmysły wszystkich zamieszkujących krainę istot. Nigdy nie zaznano tam okrucieństwa wojny. Zasiadająca na tronie Marren's Eve – stolicy Windermere – dynastia Blackwood z niewyjaśnionych powodów cieszyła się lojalnością wśród swoich podwładnych, mimo że pochodzący z owej linii władcy bywali bezwzględni i nieprzejednani w swoim postępowaniu. Naturalnym bogactwem, a zarazem jedynym towarem eksportowym tego tajemniczego królestwa były czarne diamenty, którym poza jego granicami przypisywano metafizyczne właściwości, od uzdrawiających po nadające ich posiadaczowi magiczne uzdolnienia. Prawdziwa magia Windermere nie tkwiła jednak w diamentach, a w krwi jego mieszkańców. Krainę tę bowiem od zarania dziejów zamieszkiwał lud Shanainae – Zmiennokształtnych.
Były to istoty do złudzenia przypominające człowieka, lecz z natury nieco od nich wyższe i smuklejsze. Na pradawnych drzeworytach zachowały się ich wyobrażenia jako stworzenia chorobliwie wręcz – w porównaniu ze zdrowym, rosłym człowiekiem – wychudzone i słabe, które pełnię swojej siły zyskiwały dopiero pod zwierzęcą postacią. Mijało się to jednak z prawdą. Postać, jaką Shanainae przybierał po swojej przemianie była odzwierciedleniem jego ludzkiej natury i to cechy jego osobowości determinowały ostatecznie jego drugie oblicze. Urodzeni przywódcy, silni i nieugięci stawali się lwami, łgarze i oszuści lisami, tchórzliwi zającami. Nie była to klątwa, lecz wrodzony talent; Zmiennokształtni w pełni kontrolowali swoje przemiany i nie tracili świadomości pod swoją zwierzęcą postacią. Każdy mieszkaniec Windermere nosił w sobie ten magiczny pierwiastek, lecz nie u każdego uaktywniał się w ciągu jego życia. Rzeczywisty dar przemieniania się w zwierzę był rzadkością i przypisywano go jedynie wykrystalizowanym osobowościom, silnie zorientowanym na określony typ charakteru; z tego powodu nawet osoba nikczemna i przesiąknięta złem, która po przemianie przybierała postać jadowitej żmii stawiana była w społecznej hierarchii wyżej od przeciętnego obywatela, a na tronie Marren's Eve zawsze zasiadał władca obdarzony talentem przemiany. Z biegiem życia niektóre cechy wyglądu zwierzęcej postaci przenikały się z cechami zewnętrznymi postaci ludzkiej, dzięki czemu prawdziwym Shanainae zmieniały się kolory oczu, włosów, postura ciała lub kształt zębów, w zależności od koloru oczu, futra, skóry lub budowy fizycznej jego zwierzęcego wcielenia.
Około pięciuset lat temu kontynent Embercrest, na którego najdalej na zachód wysuniętym skrawku ziemi położone jest Windermere, stanowił spokojnie rozwijającą się oazę dla przedstawicieli najróżniejszych gatunków, w tym parających się tradycyjnym rzemiosłem lub magią ludzi, żyjących na drzewach elfów i ukrywających się w skalnych rozpadlinach krasnoludów. Napływ przybyszów zza Wielkiego Morza, którzy poszukiwali dla siebie nowych miejsc do skolonizowania sprawił, że to właśnie ludzie przyczynili się do krwawego i straszliwego w skutkach zaburzenia naturalnej równowagi Embercrest; kraina ludzi okazała się niewystarczająca do pomieszczenia i wykarmienia zarówno miejscowych, jak i nowoprzybyłych mieszkańców, a pomniejsi królowie i namiestnicy musieli ugiąć kolano przed nowym uzurpatorem. Wszystko, co nieludzkie, zostało sprowadzone do rangi niewolników i zepchnięte w najodleglejsze, jałowe ziemie kontynentu. Krwawy Marsz Darrina I, bo tak kroniki nazywały potem bezlitosną krucjatę ludzkiego władcy, dotarł ostatecznie do Windermere, gdzie wszyscy zdolni do zmiany swojej postaci zostali wyrżnięci w pień, a pozostali, pozbawieni najsilniejszych spośród siebie Shanainae, dobrowolnie oddali się w ręce człowieka. Kraina Zmiennokształtnych, jako samodzielny twór, praktycznie przestała istnieć.
Stulecia niewoli odebrały podbitym ludom wolę walki i poczucie odrębnej tożsamości. O sytuacji na kontynencie przestano dyskutować w kategoriach wojny domowej, a rozpościerające się od Wielkiego Morza na południu, po Strzeliste Góry na północy królestwo zjednoczone pod sztandarem człowieka nie pamiętało swojej dawnej świetności. Jednak złudne poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji króla Darrina II zostało pewnego dnia poważnie uszczuplone – wtedy to dobiegły jego uszu pogłoski o najstarszym synu namiestnika Windermere, którego kruczoczarne, z typowym dla męskich przedstawicieli tego wiekowego rodu granatowym połyskiem włosy, jeden po drugim, dzień po dniu, zaczęły przybierać barwę czystej śnieżnej bieli. Doskonale wiedział, co to oznacza. Czterysta lat po zamordowaniu ostatniego z żyjących Shanainae potrafiących zmienić się w dzikie zwierzę pojawił się jego następca, a zniewolone ludy elfów, krasnoludów i innych magicznych istot uwierzyły, że kontynent Embercrest jest gotowy podnieść się z kolan pod jego przewodnictwem.
Ród Blackwood, dawni prawowici władcy Windermere, został wymordowany w środku nocy przez skrytobójców z ręki króla Darrina. Kamienna posiadłość, jako jedyna położona na lewym brzegu rzeki Naart, spłynęła krwią niewinnych istnień i już na zawsze miała pozostać opustoszałym pomnikiem dawnej potęgi ludu Shanainae, symbolem jego upadku i upodlenia pod obcasem uzurpatora. Komuś jednak udało się przeżyć tę masakrę. Temu, na którego śmierci zależało królowi najbardziej. Przedzierając się w szalonym pędzie przez gęstwinę lasu – a na pewno zrobił to intuicyjnie – Alistair Blackwood po raz pierwszy w swoim liczącym dwadzieścia siedem lat życiu przemienił się w dzikie zwierzę. Ścigający go zabójcy zobaczyli w magicznym portalu nie znikającego białowłosego młodzieńca, a śnieżnobiałego wilka, z którego grzbietu sypały się strzępy rozerwanego magią ubrania.
Tego dnia Alistair z wytępionego niczym szczury rodu Blackwood stał się ostatnią nadzieją, marzeniem wielu o zapomnianej wolności, szansą Embercrest na przywrócenie dawnego porządku. I już nigdy miał nie być bezpieczny.


Poszukiwany
Alistair Blackwood
Wróg korony i Zjednoczonego Królestwa Embercrest
Po raz ostatni widziany obok portalu w Windermere, prawdopodobnie ukrywa się obecnie na ternie Farii. RYSOPIS: młody mężczyzna, wysoki, szczupłej budowy. Włosy do ramion koloru białego. Posiadł umiejętność przemiany w białego wilka.
UWAGA! MOŻE BYĆ NIEBEZPIECZNY!
Wprawiony w walce sztyletami i warzeniu zabójczych trucizn. Najpewniej nie kontroluje swoich instynktów pod postacią zwierzęcia.

Za jego schwytanie i dostarczenie żywego lub martwego do twierdzy Kilbrook korona Embercrest oferuje 50 tysięcy czarnych diamentów (lub ich równowartość).
Podpisano: podchorąży Króla Darrina II
prawowitego władcy Embercrest
Lanard Cale
The fortunes of the world will rise and fall but here in this kingdom we will endure.
Mam nadzieję, że ilość tekstu nie przerazi, a jeśli przerazi, to nie za mocno. Polecam wyklikać ikonki przy drugim gifie.
Fc: Harry Lloyd.

15 komentarzy:

  1. [no to powitamy ciepło, życzymy dużo wątków, weny i miłej zabawy.

    btw. trochę na szarym końcu nie widać treści - ukrywasz tam coś? ^_^ ]

    Mirena

    OdpowiedzUsuń
  2. [dojechałam no ale mimo tego gif lekko przeszkadza - ale spokojnie skopiowałam sobie tresc do końca - może tylko u mnie tak się dzieje. Kto wie ;p]

    Mira

    OdpowiedzUsuń
  3. [Witam oficjalnie na blogu :) Mam nadzieję, że będziesz się tu dobrze bawił, czuł swobodnie i że nie zabraknie Ci inspiracji :) Ależ tą postać świetnie dopracowałeś :D Na pierwszy rzut oka, z powodu wizerunku, myślałam, że będzie ktoś z Gry o Tron, a tu niespodzianka :D Faktycznie końcówka tekstu znika pod tym pięknym stworzeniem, ale to chyba zależy od przeglądarki,bo jak na laptopie nie widać, to na telefonie i owszem. Oczywiście zapraszam do wątku z Adain albo Aylen :)]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Też przez pewien czas myślałam o forach, ale albo nie potrafiłam ich znaleźć, albo się na nich odnaleźć :P Chyba blogi są łatwiejsze w te klocki, byle było z kim pisać :) Z tego wynika również, że też jesteś blogowym weteranem :) Zdradzisz gdzie się tułałeś? Świetnie wyszło Ci te znęcanie się :D Ja tam się cieszę, że GoT się skończyło. Zniechęcało mnie te czekanie na następne sezony. Kiedy zaczynał się kolejny, to już połowy nie pamiętałam :P Akurat ten wizerunek Ci osłodził pierwszy sezon? Borze szumiący… :D Fajne masz te pomysły i mogę zacząć, ale Ty wybierz postać :)]

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Witam! Jestem naprawdę zauroczona. Karta zarówno pod względem treści, jak i wizualnej otoczki jest przepiękna, a o cudownych gifach z Viserysem nawet nie wspomnę. Życzę wielu ciekawych wątków i jeszcze więcej weny. Jeśli masz ochotę, zapraszam do siebie, może uda się nam coś skleić :D ]

    Calanthe

    OdpowiedzUsuń
  6. [możliwe. Nie zawsze wszystko widac za pierwszym razem.
    Ona nie wie do końca kim jest oprócz aktualnmego zajęcia, koszmarów i bezsenności. Wampirkiem też narazie nie jest - tylko czymś w rodzaju ifrita. Podróżuje przez portal do Farii po materiały. Oryginalne zawsze lepsze niż te 21 wieczne ^^ wiec teraz nie wiem, gdzie ich przenieść.]

    Mira

    OdpowiedzUsuń
  7. [Bardzo dobrze pamiętam onetowskie blogi, także witam w gronie dinozaurów ;) Kogoś mi trochę nawet przypominasz, ale pewnie się mylę. Pamiętasz jak nazywał się ten blog fantasy albo Twoja postać? Fakt, czasem czekanie ma swój urok, ale trzeba dobrze pamiętać, co działo się wcześniej, a ja mam dziurawą pamięć :) Czyżby koniec Ci się nie spodobał? :D Mnie by bardziej wkurzyło, gdyby Snow kompletnie nic nie zrobił z Daenerys, choć nie musiał jej zaraz zabijać. Z drugiej strony, kogoś trzeba było, w końcu to GoT :D Reszta też taka… No pewnie mało kto spodziewał się takiego końca, za co mały plus :) Ramsay… i Joffrey. Nie lubisz milszych postaci? :D Więc Aylen :) Zaraz postaram się coś naskrobać.]

    OdpowiedzUsuń
  8. [spokojnie ^_^ mnie też ciezko sie mysli o tej porze ;)
    W sumie w karcie nie ma rozszerzenia, więc powiem tak: to, że była w innym miejscu od znanego wcześniej - była świadoma nieznanego terytorium, jedynie nie znała swej przeszlosci ani tego co robiła.
    At przeszla przez portal nawet nie wiedzac ze przeszla, znalazła sie w obcej krainie i tutaj próbowała obudzic swoje wspomnienia poznajac teren, ludzi i wogóle, stosujac rozne srodki lub tez "pomocy". Ze soba miała malutki tobolek, troche pieniedzy w tutejszej walucie i pare zmian ubran. W taki sposob zaczela poznawac kraine. Zanim wróciła do sb minal podajze dajmy na to rok, aby przybilzyc dlugosc czasowa, ale dajmy na to, ze jak wróciła do swego prawdziwego miejsca zamieszkania, alternatywnie czas był inny. Zdawała sobie tylko sprawę, ze jest "inna" Nie jest bynajmniej czlowiekiem - nazwalabym ja duchem w fizycznej postaci z czysta kartoteka.
    Jesli by mieli sie spotkac w Farii w tym czasie to znalazby ja w trakcie wlasnie tych poszukiwan]

    ps. ja tez jestem "dinozaurem" - starszaki laczmy sie ;>

    Mira

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [btw wpadło mi też do głowy że mogła na niego wpasc prosto z portalu, gdy pierwszy raz przechodzila ^^

      bedzie doobry wilczyk - daj sie psytulic xD doobra odbija mi juz hehe]

      Usuń
  9. Wiedziała, że nie powinna wracać w strony, gdzie nie była mile widziana. Przenosząc się do Marmawerd, próbowała zbudować coś od nowa. Stać się kimś innym, ale… To nie był jej dom. I choć na co dzień otaczali ją ludzie, czuła się tu samotnie. Tęskniła za swoją rodziną. Bała się, że z jej powodu mogło spotkać ich coś złego. Często rozmyślała, jak by to było wrócić do Varnas, ale nigdy się nie odważyła. Aż do teraz…
    Nadchodziła burza. Było można wyczuć ją w powietrzu. Przycisnęła łydki do boków klaczy, aby ją ponaglić. Już nie pamiętała, której nocy i komu ją ukradła. Nie rozumiała też dlaczego zwierzę, po prostu nie uciekło, kiedy je wypuściła. Może nie było już zdolne żyć na wolności? Kiedy przyprowadziła je do stajni złotnika, nawet nie zadawał pytań. Wiedział, że i tak nie powie mu prawdy. Oboje mieli swoje tajemnice, o których nie chcieli wiedzieć. Z nieba zaczynały spadać pierwsze krople deszczu. W oddali dostrzegła znajomy sad, zza którym znajdowała się niewielka wioska. Jej wioska. Czuła jak serce jej przyśpiesza. Zatrzymała się i zeskoczyła z klaczy. Nie chciała ściągnąć na siebie czyjejś uwagi. Ostrożnie poprowadziła ją w stronę jabłoni, rozglądając się wokół czy nikt nie nadchodzi. Było jednak całkiem pusto. Ani jednej żywej duszy. Przywiązała zwierzę do drzewa i zaczęła skradać się dalej. Ganiła się w myślach za ten głupi pomysł, który może ją kosztować życie, ale chęć zobaczenia bliskich, ciągnęła ją przed siebie. Gdy dzielił ją już tylko krok od wyjścia z sadu, potknęła się o złamaną gałąź, wypadając niezgrabnie zza osłony drzew.
    - Cholera… - wycedziła przez zaciśnięte zęby, podnosząc się z ziemi. Poranionymi dłońmi, otrzepała się z piachu i przeniosła wzrok na domy, ustawione w kręgu wokół ogniska. Nikt nie wyszedł na zewnątrz. Postanowiła skradać się dalej, ale kolejny krok nie był już taki prosty. Niemal zawyła z bólu, próbując stanąć na prawej stopie.
    - Świetnie… Idealny czas na skręcanie kostek – wymamrotała skrzywiona. Mimo wszystko musiała ruszyć dalej i zejść z pola widzenia. Im podchodziła bliżej domów, coraz bardziej coś jej nie pasowało. Przede wszystkim było za cicho. Kuśtykając zbliżyła się do okien jednego z nich i zajrzała do środka. Wnętrze chaty było zdemolowane. Podłogę przykrywało gęsie pierze z poduszek, których niegdyś śnieżnobiałe powłoczki, splamiła czyjaś krew. Jednak nie było widać ciał. Ktoś musiał je stamtąd zabrać. Sprawdziła kolejne domy, które również były w podobnym stanie. W końcu znalazła się przed swoim. Drzwi były wyłamane. Bała się wchodzić do środka. Niepewnie ruszyła do przodu, siląc się, by nie odwracać wzroku. Wnętrze było całkiem puste, co dało nadzieję, że jej rodzina zdołała stąd odejść, zanim doszło do tajemniczej masakry. Gładząc dłonią, drewniane ściany, zatrzymała się przy jednej z nich, na której znajdował się wyblakły malunek przedstawiający lecącą srokę. Jej malunek. Głośno wypuściła z płuc powietrze. Czuła, że jeśli tu zostanie, może się rozkleić. Ból w kostce coraz bardziej dawał się jej we znaki. Pamiętała, że nieopodal znajdowało się niewielkie jezioro. Kiedy do niego dotarła, ruszyła w stronę starego pomostu, na którym później przysiadła. Powoli zanurzyła stopy lodowatej wodzie, która przyniosła ukojenie i zaczęła wierzgać nogami. Była tu kompletnie sama, a przynajmniej tak myślała.

    [Wyszło, jak wyszło. Pora już nieludzka, więc wybacz ewentualne cokolwiek :)]

    OdpowiedzUsuń
  10. [ Gratuluję spostrzegawczości, a bukiet i czekoladę chętnie przyjmę :D
    Bardzo podoba mi się ten pomysł i myślę, że możemy zacząć od relacji pół na pół i zobaczymy, jak to się dalej rozwinie. Które z nas zaczyna? :) ]

    Calanthe

    OdpowiedzUsuń
  11. [doobry wilczek.. aja &drapie za uchem* tylko od tego cukru niech nie pożre jej ręki xD szkoda, że nam nie chcą dawać za "blogowanie" hehe.

    No ale wracajac do rzeczy - hmm jakby sie spotkali po raz pierwszy to ja bym nawet nie mówiła o sympatiach czy antypatiach. Baa ona wtedy była tak skolowana, ze prawie sie nie odzywała a jak już to monosylabami. ^^ ]

    Mira

    OdpowiedzUsuń
  12. [jupi.... *robi fale* dobry wilczek, dobry ^^
    Ja tam mało wymagająca jestem mój drogi - biorę wszystko ;p
    Raczej nic do dodania nie mam, więc śmiało możesz ;p]

    ałuuuu xD

    OdpowiedzUsuń
  13. Próżnia a potem nic.
    Wyrzucona poza czas i przestrzeń przez portal do obcej krainy - żyła.
    Acz chyba woła definitywnie umrzeć po całym tym stosie i hordzie rozjuszonego tłumu, który postanowił ja oczyścić ogniem, tak by jej "pomóc". Niby działali w dobrej wierze, ale... skutek był całkiem inny niż zamierzony. Co prawda "pozbyli" sie problemu, jednakże za cenę rzuconej klątwy na bezpośrednich sprawców zdarzenia.
    Wyczuwała podświadomie, że ten dzień najdzie. W taki czy inny sposób - taki dzieńh by nadszedł. W sumie się nie bała. Śmierć jest koleja rzeczy, ale coś poszło nie tak. Przez jakis czas błąkała się jak jakiś duch, szukajac ukojenia, które nie nadeszło. Wkurzała ja ta egzystencja. Może siła wyższa się ulitowała i przeniosła do innego świata. Obcego, ale równocześnie zbliżonego ze starym.
    Może takie bycie jest lepsze niż nic i nie było powodu do narzekań?
    Nie pamiętała samych przenosin - ostatni dech tak, ale wkroczeniu w obcą krainę już nie. Pamiętała natomiast... miękkie lądowanie a potem już nic.
    Zemdlała z nadmiaru wrażeń.

    [musiałam ^_^ wiem, żeś chciał zacząć ale nudzi mi się ^_^ i wyszło sobie takie coś jako wstęp ;p]

    OdpowiedzUsuń
  14. [hej! powoli wracam do żywych, a tu nowe osoby! miło mi :) chciałbym życzyć weny i cierpliwości do takich znikających od czasu do czasu osób jak ja :) co powiesz na jakiś wątek między twoim wilkiem, a moim wampirem?]

    OdpowiedzUsuń